Smuda jest mistrzem budowania świetnego nastroju. W siedmiu meczach, w których prowadził reprezentację Polski, drużyny jeszcze nie stworzył, ale udało mu się zbudować wiarę kibiców. Dzisiejszym meczem zaczyna się jednak seria, po której Smuda może mieć gorszy humor, a kibice stracić wiarę.
Serbia to rywal wysokiej klasy, od lat się mówi, że jeśli tylko piłkarzom będzie się chciało grać, może wygrać z każdym. Ostateczny skład, który wczoraj ogłosił trener Radomir Antić, robi wrażenie: Dejana Stankovicia z Interu Mediolan, Nemanję Vidica z Manchesteru United czy Branislava Ivanovicia z Chelsea znają wszyscy, Milos Krasić z CSKA Moskwa ma na mundialu wywalczyć sobie kontrakt w wielkim zachodnim klubie. W Serbii wybrano go na najlepszego piłkarza poprzedniego roku.
Gwarancją dobrej gry na mundialu ma być Antić, pierwszy od dawna serbski trener, którego dorobek nie stanowił dla piłkarzy powodów do żartów. Prowadził Real i Atletico Madryt oraz Barcelonę. Przeciwko Polsce Antić na pewno nie wystawi samych gwiazd, część sprawdził w sobotnim, przegranym 0:1 meczu z Nową Zelandią. Serbowie zawiedli na całej linii, bo podobno na razie ciężko trenują.
W Austrii od dwóch dni bez przerwy pada deszcz. Franciszek Smuda musiał już odwołać dwa treningi. Zamiast nich piłkarze analizowali sobotni mecz z Finlandią oraz spotkali się z niemieckim specjalistą do spraw żywienia.
Ale nie tylko pogoda jest problemem. Po meczu z Finlandią zgrupowanie opuścił Ireneusz Jeleń, który grał z niewyleczoną kontuzją. Napastnik, który ma przejść z Auxerre do Olympique Marsylia, chce poddać się operacji. W meczu z Serbią nie zagrają też Michał Żewłakow, Rafał Murawski i Marcin Kowalczyk. Pierwszy z nich najprawdopodobniej nie wystąpi również w spotkaniu z Hiszpanią, które 8 czerwca w Murcii zakończy zgrupowanie.