Na początku meczu Realu Madryt z Auxerre Jerzy Dudek miał niewiele pracy. Polak, który zagrał w spotkaniu o punkty po raz pierwszy od 13 miesięcy, a w Lidze Mistrzów – od pamiętnego finału Liverpool – Milan w maju 2005 roku, z trudem wypatrywał piłki daleko od własnego pola karnego.
37-letni bramkarz nie dał się uśpić. Dwa razy zaimponował refleksem, broniąc uderzenia Jeana-Pascala Mignota i Adama Coulibaly’ego. Chwilę później schodził jednak z boiska ze łzami w oczach. Po zderzeniu z Royem Contoutem tak bolała go szczęka, że nie mógł grać dalej. Schodzącego z boiska Dudka pocieszali niemal wszyscy piłkarze Realu, na czele z Cristiano Ronaldo. To był debiut Polaka za kadencji Jose Mourinho, ale niewykluczone, że także ostatnie spotkanie w Lidze Mistrzów.
Real z Dudkiem czy bez z Auxerre musiał sobie poradzić. Wygrał bez wysiłku 4:0. Jednego gola strzelił Ronaldo, trzy – Karim Benzema. Przy ostatnim przelobował bramkarza z bardzo ostrego kąta. Mourinho nie siedział na ławce rezerwowych, UEFA zawiesiła go na jedno spotkanie za nakazanie swoim piłkarzom wymuszenia na arbitrze żółtych kartek w poprzednim spotkaniu.
Arsenal wychodził z grupy Ligi Mistrzów w dziesięciu poprzednich sezonach. Wczoraj Arsene Wenger przez 18 minut miał niepewną minę. Od 52. do 70. minuty jego piłkarze remisowali z Partizanem Belgrad 1:1 i nie zanosiło się, że osiągną wreszcie przewagę. W tym momencie sprawa awansu ciągle nie była rozstrzygnięta. Wystarczyło, by Sporting Braga strzelił gola Szachtarowi Donieck i Arsenalu na wiosnę w Europie już by nie było.
Drużyna Wengera wygrała 3:1, decydujące bramki w końcówce zdobyli Theo Walcott i Samir Nasri. Trenera nie zmartwiło nawet to, że jego zespół zajął drugie miejsce w grupie za Szachtarem. Twierdzi, że aby zdobyć trofeum, z najsilniejszymi trzeba już wygrywać od początku fazy pucharowej.