Przez lata szef CONCACAF Jack Warner nabijał sobie kieszenie w FIFA z taką ostentacją, że nawet niektórzy jego koledzy z Komitetu Wykonawczego przyznawali na osobności, że to już trochę zbyt nachalne. Ale stało się dla nich nie do zniesienia dopiero kilka tygodni temu, gdy Warner okazał się stronnikiem Mohammeda bin Hammama w walce z Seppem Blatterem o przywództwo w FIFA.
Bin Hammam zapomniał, że co innego zapewnić swojemu Katarowi mundial ufundowany na gazie, a co innego za te same dolary próbować sięgnąć po władzę kosztem Blattera. Tuż przed wyborami Amerykanin Chuck Blazer doniósł o brązowych kopertach, w które Katarczyk i Warner pakowali łapówki dla działaczy Caribbean Football Union. Komisja Etyki FIFA zareagowała błyskawicznie i najpierw de facto zmusiła bin Hammama do wycofania się z wyborów, a potem Warnera - do rezygnacji z działalności w futbolu. W zamian za to dochodzenie wobec jedynowładcy z Trynidadu i Tobago umorzono. A bin Hammam próbował kontratakować, więc zostanie jeszcze przeczołgany: za dwa tygodnie Komisja Etyki będzie radzić nad jego losem.
Informacje o winach bin Hammama wyciekają teraz z FIFA na wszystkie strony. Ponoć już dziewięć federacji przyznało, że ich działaczy kuszono 40 tysiącami dolarów, a łącznie przekupstwo na Karaibach miało sięgnąć miliona dolarów.
Bin Hammamowi grozi dożywotnia banicja. Kto będzie wówczas głównym rozgrywającym podczas organizacji przez Katar mundialu 2020, nie wiadomo. Chętnych na pewno nie brakuje. Ale oczywiście jedna sprawa z drugą nie mają absolutnie nic wspólnego.