Borussia pokonała się sama. W pierwszej połowie przy interwencji pośliznął się Neven Subotić, do piłki dopadł Andre Ayew i było 1:0 dla Olympique. Po przerwie Mats Hummels, nieatakowany, podał piłkę do Loica Remy'ego i gospodarze prowadzili już dwiema bramkami. Trzeci gol padł po rzucie karnym wykorzystanym przez Ayewa, a podyktowanym po faulu Sebastiana Kehla.
Kehl nie musiałby faulować, gdyby kilka sekund wcześniej błędu nie popełnił Łukasz Piszczek. Polski obrońca rozegrał całe spotkanie, ale nie zaliczy go do udanych. W pierwszym składzie Borussii był także Robert Lewandowski. Trudno obwiniać go za całe zło w ataku, bo Borussia tego wieczoru nie miała pomysłu na samą siebie.
Lewandowski w drugiej połowie dwa razy podawał do Shinjiego Kagawy, ale Japończyk był blokowany. Wcześniej i później podstawowy napastnik reprezentacji Polski był niewidoczny. Zmienił go Lucas Barrios, który wraca do składu po kontuzji. Jakub Błaszczykowski wszedł na boisko w 63. minucie, ale nie zabrał ze sobą z ławki rezerwowych recepty na obronę 13. obecnie drużyny ligi francuskiej.
Dla Borussii zderzenie z Europą jest bardzo bolesne. Drużyna Juergena Kloppa zachłysnęła się sukcesem z poprzedniego sezonu Bundesligi, gdy jej grę porównywano z Barceloną. Teraz niemiecka wersja FCB (oryginalna wygrała z BATE 5:0) ma coraz mniejsze szanse na wyjście z grupy. Do Marsylii traci już pięć punktów, do Arsenalu – trzy.
Drużyna Wojciecha Szczęsnego wygrała wczoraj 2:1 z Olympiakosem Pireus, ale do ostatnich chwili goście walczyli o wyrównanie. Szczęsny nie miał wiele pracy, przy golu był bez szans, w drugiej połowie pomogło mu szczęście, gdy piłka po strzale Vassilisa Torosidisa trafiła w poprzeczkę.