Samba w deszczu

Brazylia pokonała Japonię we Wrocławiu 4:0. Kibice żegnali brawami schodzących z boiska Kakę i Neymara

Publikacja: 16.10.2012 19:31

Drużyna Brazylii

Drużyna Brazylii

Foto: AFP

Takiego gwiazdozbioru dawno w Polsce nie było. Obie drużyny przyjechały w najsilniejszych składach, a kibice mogli się przyjrzeć z bliska, jak nawet w deszczu tańczą z piłką Neymar, Hulk, Ramires czy Kaka.

Ten ostatni wrócił do reprezentacji po dwóch latach. Mano Menezes pomijał go, od kiedy został selekcjonerem. Prawdę powiedziawszy, Kaka nie dawał mu powodów do zmiany decyzji:  siedział w Realu Madryt na ławce albo kłócił się z Jose Mourinho, a kiedy już dostał powołanie do reprezentacji w październiku ubiegłego roku, to nie zagrał z powodu kontuzji.

Ale Menezes siedzi ostatnio na bombie. Dziennikarze i kibice mają do niego pretensje za szybkie odpadnięcie z Copa America z Paragwajem, porażkę w finale igrzysk olimpijskich z Meksykiem. Zwycięstw 8:0 z Chinami czy 6:0 z Irakiem nikt poważnie w Brazylii nie traktuje – dziennikarze twierdzą, że to nie są zwycięstwa godne drużyny, która za dwa lata ma wygrać w ojczyźnie mundial.

Kaka zagrał w pierwszym składzie już w piątek przeciwko Irakowi i zaczął rozbrajać bombę tykającą pod selekcjonerem. Strzelił gola, a Thiago Silva cieszył się po meczu, że Kaka tak dobrze rozumiał się z kolegami na boisku.

Młodzi, których Menezes wprowadza do drużyny, potrzebowali lidera, a Kaka chociaż jeszcze nie jest w najwyższej formie, dodał im pewności siebie. We wtorek we Wrocławiu pokazał to, z czego słynął w Milanie: elegancję, szybkość, pomysłowość.

Może dlatego Neymar wreszcie zagrał w kadrze tak, jakby ktoś zdjął mu ciężar z pleców. Nie musiał sam dźwigać odpowiedzialności za drużynę. Strzelił dwa gole (pierwszego z rzutu karnego, który wywalczył Kaka) i kilka razy zakręcił rywalami. Szkoda tylko, że padający deszcz rozmoczył jego misternie układaną fryzurę.

Japończycy mogli tylko biegać za swoimi rywalami. Shinji Kagawa zobaczył, jaka jest różnica między grą w Manchesterze United a w reprezentacji, Keisuke Honda wyróżniał się tylko kolorowymi włosami, a Maya Yoshida i Yasuyuki Konno zawzięli się, żeby utrudnić życie swojemu bramkarzowi. Po jednym z ich błędów na bramkę Japonii popędził Kaka i strzałem z lewej nogi zdobył czwartą bramkę. Potem podniósł oczy do nieba, a pierwszy z gratulacjami rzucił się Neymar.

Japonia – Brazylia 0:4 (0:2)

Bramki:

Paulinho (11), Neymar (25 k., 47), Kaka 75. Żółte kartki: Ramires, David Luiz.

Sędziował M. Borski. Widzów 30 000.

Japonia:

Kawashima – Uchida (46. Sakai), Konno, Yoshida (90. Kurihara), Nagatomo – Nakamura (46. Inui), Endo, Hasebe (62. Hosogai), Kiyotake (90. Miyaichi), Kagawa - Honda.

Brazylia:

Diego Alves – Adriano, Luiz, Silva, Castan – Ramires (87. Sandro), Paulinho, Kaka (82. Lucas), Oscar (89. Thiago Neves) – Neymar (85. Damiao), Hulk (77. Giuliano).

Takiego gwiazdozbioru dawno w Polsce nie było. Obie drużyny przyjechały w najsilniejszych składach, a kibice mogli się przyjrzeć z bliska, jak nawet w deszczu tańczą z piłką Neymar, Hulk, Ramires czy Kaka.

Ten ostatni wrócił do reprezentacji po dwóch latach. Mano Menezes pomijał go, od kiedy został selekcjonerem. Prawdę powiedziawszy, Kaka nie dawał mu powodów do zmiany decyzji:  siedział w Realu Madryt na ławce albo kłócił się z Jose Mourinho, a kiedy już dostał powołanie do reprezentacji w październiku ubiegłego roku, to nie zagrał z powodu kontuzji.

Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum