W drużynie Tottenhamu nie mógł zagrać Gareth Bale, który w ostatnich dziesięciu meczach swojego zespołu strzelił dziesięć goli. Trener Andre Villas-Boas specjalnie się tym nie przejmował, bo wydawało mu się, że zaliczka trzech goli z pierwszego spotkania będzie wystarczająca. Inter, który we włoskiej lidze jest dopiero piąty w tabeli, a w ostatniej kolejce przegrał 0:1 z Bologną na własnym boisku, nie dał jednak za wygraną.
Chociaż wynik 0:3 z pierwszego meczu po raz ostatni w europejskich pucharach udało się odrobić Werderowi Brema w 1999 roku, w czwartkowy wieczór w Mediolanie blisko było sensacji. Piłkarze Andrei Stramaccioniego ruszyli do ataków od pierwszej minuty i już do przerwy mogli prowadzić dwiema bramkami. Antonio Cassano pokonał Brada Friedela, a później Rodrigo Palacio trafił w poprzeczkę. W drugiej połowie upragnione gole dla gospodarzy jednak padły: Palacio podwyższył w 52 minucie, a kwadrans przed końcem meczu do remisu doprowadził William Gallas. Kapitan Tottenhamu pokonał własnego bramkarze po rzucie wolnym wykonywanym przez Cassano.
Mecz reklamowano jako starcie trenerów młodego pokolenia. Stramaccioni wygrał z Interem młodzieżową Ligę Mistrzów i objął pierwszy zespół przed rokiem. Jesienią miał świetną serię, przebudowywana drużyna nie przegrała kilkunastu spotkań z rzędu, pokonując między innymi Milan i Juventus. Wiosną Inter dostał jednak zadyszki i stracił szansę na mistrzostwo Włoch, gra w Lidze Mistrzów pozostaje na razie w sferze marzeń.
Villas-Boas doskonale zna Inter, bo pracował tu jako asystent Jose Mourinho. Przez długi czas wiązano Portugalczyka z tym klubem, jednak po sukcesach w FC Porto, Villas-Boas trafił do Chelsea, a później odnalazł się w Tottenhamie.
Wczoraj w Mediolanie jego drużyna obudziła się dopiero w dogrywce. Bardzo ważnego gola strzelił Emmanuel Adebayor, bo po jego trafieniu gospodarze potrzebowali jeszcze dwóch, by awansować. Na dziesięć minut przed końcem doliczonego czasu gry udało się zdobyć bramkę Ricardo Alvarezowi, ale na więcej zabrakło czasu.