Czerwcowy turniej ma być dla Brazylijczyków próbą generalną przed przyszłorocznymi Mistrzostwami Świata, których są gospodarzami. Jednak już teraz wiadomo, że część stadionów nie powstanie w terminie wyznaczonym przez FIFA. Pierwotnie wszystkie areny miały być gotowe w grudniu 2012 roku. Na prośbę brazylijskich władz datę zakończenia budowy przesunięto na 15 kwietnia. Ale okazało się, że nawet cztery dodatkowe miesiące to zbyt mało. Do tej pory udało się oddać obiekty tylko w trzech miastach – Belo Horizonte, Fortaleza i Salvador. Władze Recife zarzekają się, że Arena Pernambuco będzie gotowa w niedzielę, dzień przed terminem narzuconym przez FIFA. Jednak takie deklaracje nie mają pokrycia w rzeczywistości, a służą raczej uspokojeniu szefów światowej federacji piłkarskiej. Wyścig z czasem trwa także w stolicy kraju, Brasilii. Pięć tysięcy robotników robi, co może, aby przykręcić wszystkie krzesełka na trybunach czy osuszyć grunt pod murawę do połowy miesiąca.
Najwięcej problemu sprawia legendarna Maracana w Rio de Janeiro, na której 30 czerwca ma odbyć się finał Pucharu Konfederacji, a w przyszłym roku także mundialu. Co prawda wszystkie 78 tysięcy krzesełek jest już na swoich miejscach, ale kłopoty sprawia zadaszenie trybun. A bez dachu stadion nie może zostać oddany do użytku. Maracana nie po raz pierwszy piętrzy trudności. Przez ostatnie dwanaście lat remonty największej brazylijskiej areny pochłonęły ponad 400 milionów dolarów. Sekretarz generalny FIFA, Jerome Valcke, zdaje sobie sprawę, że stadion w Rio de Janeiro nie będzie w pełni gotowy na czerwcowy turniej. Ale zaznacza też, że na dokończenie Maracany przed mistrzostwami świata, Brazylijczycy mają czas do grudnia. Potem nie będzie żadnych kompromisów.
FIFA sprzedała już ponad pół miliona biletów na Puchar Konfederacji. Może okazać się, że kibice przyjdą na stadiony, które nadają się do gry, ale nie są całkowicie gotowe. Zadeklarowały to zresztą brazylijskie władze. Ich zdaniem obiekt sportowy nie musi być skończony, aby mógł być używany. Jest to o tyle niezrozumiałe, że prezydent Dilma Rousseff uważa, że dzięki zawodom organizowanym w jej ojczyźnie, świat zobaczy, iż Brazylia wyrasta na potęgę gospodarczą. Ronaldo, były napastnik Canarinhos, mówi, że problem leży w podejściu jego rodaków do pracy.
- Zawsze wszystko zostawiamy na ostatnią chwilę. Gdybyśmy wzięli się do roboty w 2007, kiedy dowiedzieliśmy się, że będziemy gospodarzem mistrzostw, teraz nie byłoby takiej presji.