Polak łączony był już chyba ze wszystkimi wielkimi firmami Europy, ostatnio Alex Ferguson miał powiedzieć, że chociaż interesuje się Lewandowskim, pierwszy w kolejce po tego zawodnika stoi Bayern. Juergen Klopp pytany o kontuzję Lewandowskiego podniósł tylko w górę kciuk i powiedział: - Na pewno zagra.
W propozycjach przebierać może też Mats Hummels, a Jakub Błaszczykowski podziękował już kilku znanym firmom z Włoch i Hiszpanii. Nie można wykluczyć, że jesienią obaj będą grali w innych klubach. Szybko znakomitą markę wyrobił sobie także sam Klopp, o którym pisze się, że miałby trafić do Premiership, bo pasuje tam nie tylko z uwagi na trenerskie umiejętności, ale także dużą łatwość „robienia gry" przed meczem, na konferencjach prasowych.
Wczoraj w Dortmundzie Klopp dał próbkę. Uśmiechał się, stroił dziwne miny, drwił z tego, że Bayern na pewno niechcący poinformował o transferze Goetzego akurat w przeddzień meczu Borussii z Realem. – Wierzę w to, że w Monachium nie zrobili niczego celowo, nie zależy im chyba na zepsuciu atmosfery w naszej drużynie, jaki mają interes wspierać Real? – pytał, ale było widać, że chce, by ironia w jego głosie była łatwa do odczytania. Obiecał też radosną grę, z szacunkiem dla rywala, ale też z wiarą we własne umiejętności.
Dziennikarze za nic mieli prośbę rzecznika prasowego, by uszanować decyzję Goetzego i zadawać pytania tylko odnośnie meczu z Realem. Dzisiejszy półfinał zszedł na dalszy plan, zaraz po konferencji Klopp razem z Jakubem Błaszczykowskim pojechali do swojego ośrodka na trening, a bram pilnowała już policja. Drugi raz w ciągu kilku dni, służby porządkowe były wzywane do ochrony obiektów Borussii. Za pierwszym razem – gdy ruszyła wolna sprzedaż biletów na dzisiejsze spotkanie i przed stadionem Signal Iduna doszło do bijatyki. Wczoraj klub bał się o bezpieczeństwo Goetzego, którego profile na portalach społecznościowych w kilka godzin zapełniły się od wyzwisk i gróźb. „Zdrajca" było najdelikatniejszym określeniem.
Klopp próbował wszystko obrócić w żart. Mówił o niskim wzroście Mario, dzięki czemu Goetze idealnie pasował będzie do monachijskiej tiki-taki Guardioli, ale niewiele zdziałał. Jeśli Borussia dzisiaj nie wygra z Realem, Goetze do końca życia w tej części Niemiec będzie miał ciężko. A w Monachium pewnie zostanie bohaterem. Ciekawe też, jak zachowa się Klopp, czy pozwoli Goetzemu grać od pierwszej minuty? Wartość akcji Borussii na giełdzie po tym transferze spadła wczoraj o ponad pięć procent.
Gruby błąd
Niemcy spekulują, czy Goetze nie jest zasłoną dymną, która ma przesłonić problemy prezesa Bayernu Uliego Hoenessa. Wczoraj przyznał się on, że nie płacąc podatków, popełnił gruby błąd, ale nie zamierza podawać się do dymisji. - Zgłaszając się samemu do urzędu skarbowego próbuję przynajmniej częściowo ten błąd naprawić. Ustawa stwarza mi taką możliwość" – mówił Hoeness w „Sport Bildzie".