„Bild" nazywa mecz finałowy, który odbędzie się 25 maja w Londynie, finałem stulecia. Pierwszy raz w historii w decydującym meczu o Puchar Mistrzów zagrają dwie niemieckie drużyny. Chociaż Bayern w ostatnich latach do finału docierał już trzy razy, drużyny z Bundesligi na wygranie jakiegoś europejskiego trofeum czekają od 2001 roku. Rozgrywki podniosły się po kryzysie finansowym, kluby są teraz zdrowe, nie inwestują na kredyt, co wreszcie zaczęło przynosić zyski.

„Die Welt" 3:0 dla Bayernu na Camp Nou i 7:0 w dwumeczu nazywa upokorzeniem drużyny przez lata uważanej za najlepszą na świecie. „Drużyna Juppa Heynckesa w Barcelonie pokazała niesamowitą moc. Trener mógł sobie pozwolić na oszczędzanie zawodników, którzy byli zagrożenie żółtą kartką eliminującą ich z gry w finale" – pisze dziennik. „Kicker" dodaje: - „Bayern zdał kolejny egzamin, wielcy rywale nie mieli nic do powiedzenia".

Ciągle nie wiadomo dlaczego w barwach Barcelony nie zagrał Leo Messi. Tito Vilanova na konferencji po meczu przyznał, że Argentyńczyk nie ma już problemów z kontuzją, ale przez kilka dni narzekał na „dziwne dolegliwości". Messi wszedłby na boisku, gdyby pojawiła się szansa awansu na finał, ponieważ jednak Niemcy nie zostawili złudzeń, pozostał na ławce rezerwowych.

W Hiszpanii żałoba, drugi rok z rzędu Barcelona i Real odpadły w półfinałach Ligi Mistrzów. – Dla piłkarzy Barcelony mecz rewanżowy, a zwłaszcza druga połowa to już były prawdziwe tortury. Bayern upokorzył Katalończyków przed ich publicznością – pisze „Sport". „El Mundo Deportivo" pyta zawodników o wstyd: - „Barcelono, gdzie jest twoja duma? O tym, jak zagraliście świadczą tłumy kibiców, które wychodziły ze stadiony długo przed końcowym gwizdkiem".