Szczęsny: Dlaczego ja, a nie Boruc? Wzięli przystojnego

Bramkarz reprezentacji Polski o problemach kadry, Robercie Lewandowskim i przyszłości w Arsenalu Londyn.

Aktualizacja: 18.08.2013 00:17 Publikacja: 17.08.2013 01:05

Szczęsny: Dlaczego ja, a nie Boruc? Wzięli przystojnego

Foto: ROL

"Rz": Był pan w grupie buntowników przeciwko udziałowi w reklamie Orange?

Wojciech Szczęsny:

Byłem w trójce, która w niej ostatecznie wystąpiła, ale mnie problem trochę ominął, bo dowiedziałem się o reklamie, jak afera się już zaczęła. Moje zdanie nie miało znaczenia. Okazało się, że wystarczyło usiąść z prezesem Zbigniewem Bońkiem, pogadać przez godzinę i wszystko załatwione. Prezes nas rozumie, odniosłem wrażenie, że jest po naszej stronie. Niepotrzebnie sprawa przedostała się do mediów.

Ale nie wynieśli jej do prasy piłkarze...

Nie byłoby to w naszym interesie. Sprawa została przedstawiona w zupełnie fałszywym świetle, bo nie chodziło nam o pieniądze. Nigdy też nie mieliśmy pretensji do firmy Orange, która po prostu korzystała z warunków umowy. Problemem były jej warunki, sposób, w jaki została podpisana.

Dlaczego w reklamie gra pan, rezerwowy bramkarz, a nie Artur Boruc?

Zadałem to samo pytanie, ale potem zrozumiałem, co to jest wizerunek reprezentacji. Wzięli największą gwiazdę, czyli Roberta Lewandowskiego, kapitana, czyli Kubę Błaszczykowskiego, i najprzystojniejszego piłkarza, czyli mnie. Proste.

Atmosfera wokół drużyny znowu jest fatalna?

Wpływają na to wyniki. Jakbyśmy wygrywali mecze, nie byłoby sprawy Obraniaka, rozmowy o dymisji trenera czy awantury o reklamę. A za wyniki odpowiedzialni są piłkarze.

Kibice mają do was pretensje o brak zaangażowania.

To głupota. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś z nas nie dawał z siebie wszystkiego. Oglądaliśmy ostatnio na odprawie fragmenty meczu z Mołdawią. Jeżeli jesteśmy w stanie stworzyć dziesięć okazji, to brakuje zaangażowania czy raczej szczęścia albo doświadczenia? Zresztą, może nie jesteśmy tak świetni, jak wszyscy myślą. Mamy gwiazdy, ale reprezentacja tak naprawdę składa się z 30 zawodników. Oczywiście, gramy gorzej, ale chyba jestem za głupi, by znaleźć tego przyczynę.

Nie boicie się, że w następnych eliminacjach będziecie już losowani z czwartego koszyka?

Wiemy, że jest takie niebezpieczeństwo. Wtedy, żeby zagrać na mundialu, będziemy musieli go sami zorganizować... Tej kadrze nie można na szczęście zarzucić, że nie ma w niej młodych piłkarzy, którzy za kilka lat mogą decydować o wynikach. Jest np. Piotrek Zieliński, o którego pytali mnie przedstawiciele różnych angielskich klubów. Grzesiek Krychowiak też jest młody, ja też jeszcze nie najstarszy. Przyszłość nie rysuje się w ciemnych barwach.

Nie boli pana, że jest tylko rezerwowym?

Boli, chciałbym grać w każdym meczu. Wierzę, że odzyskam miejsce w pierwszym składzie.

To prawda, że kadra jest podzielona? Błaszczykowski lubi się z Łukaszem Piszczkiem, pan z Lewandowskim, a reszta jest tłem?

Rezerwowy bramkarz miałby być liderem jakiejś grupy? Wiadomo, że jednego lubi się bardziej, innego mniej, ale nie ma żadnego podziału. Gdzieś to czytałem, ale pomyślałem, że dziennikarz po prostu się nudził. Nie można oczekiwać, że będziemy się kochać. A to, że przyjaźnię się z Robertem, nie jest tajemnicą.

Mimo słabych wyników pod hotelem czekają na was tłumy, ślub Lewandowskiego staje się sprawą narodową...

Robert to gwiazda światowego formatu, której w Polsce nigdy nie mieliśmy. Trzeba byłoby zapytać prezesa Bońka, jakie były media w jego czasach, ale zakładam, że nie ma porównania z obecnymi. To zrozumiałe, że ludzi interesuje życie prywatne takiej gwiazdy. A co do kibiców – jest nam miło, że się nie odwrócili. Równie dobrze mogliby powiedzieć, że mają dosyć tej reprezentacji, i zacząć oglądać siatkówkę. Niektórzy mówią, że na naszych meczach jest cicho, ale ja się temu nie dziwię. Ile można śpiewać po porażkach?

W sobotę rusza liga angielska. Jest pan rozczarowany brakiem poważnych wzmocnień w Arsenalu?

Były środki na transfery, ale przecież nie znaczy to, że te pieniądze musiały zostać wydane. Pierwszy raz od trzech czy czterech lat mamy stabilny skład, a to plus. Wiedzieliśmy, że nikt nie odejdzie, nikt nie jest niezadowolony, wszyscy chcą grać w Arsenalu. Poza tym okres transferowy się nie skończył, spodziewam się, że ktoś do nas jeszcze dojdzie.

Cesc Fabregas czy Robin van Persie odeszli z Arsenalu, bo to klub bez trofeum od ośmiu lat.

Nie jestem Fabregasem ani Van Persiem. Dla mnie też najważniejsze są trofea, ale nie interesują mnie sukcesy w Manchesterze czy Realu, chcę je odnieść w Arsenalu. Dla mnie to dom.

Jak pan reagował na wiadomości, że Arsene Wenger szuka bramkarza?

Tak samo jak rok, dwa i trzy lata temu. Głupio mi odnosić się do tego, co piszą gazety, skoro rozmawiałem z trenerem po zakończeniu sezonu i wiedziałem, jakie ma plany. Oczywiście nie obiecał mi miejsca w pierwszym składzie, nie oczekiwałem takich deklaracji, ale wiedziałem, jaką mam pozycję w zespole. Według mediów Wenger kupił już dziesięciu bramkarzy. I jak widać kupuje dalej.

Po gorszym okresie trener znowu pana chwali.

Wiosną zostałem wywalony ze składu, nie ma co owijać w bawełnę. Wyszło to na dobre i mnie, i zespołowi. Trener miał rację, ale udowodniłem mu i całej drużynie, że potrafię wrócić do dobrej formy, więc na pewno mi to pomogło. Nie tylko w krótkim czasie, ale w całej karierze. Wiem, czego potrzebuję.

Czego?

Taka reakcja, jak na wypadnięcie ze składu, nie może pojawiać się tylko w czasie kryzysowym, tak powinno być cały czas. Dwie i pół godziny wcześniej niż zwykle w klubie, plan na siłownię, plan dietetyczny. Zadziałało. Nie miałem pretensji do Wengera, poprzedni sezon kończyłem z kontuzją. Rozumiem to, że w futbolu nie ma sentymentów, i kiedy przytrafił mi się gorszy okres, nie mogłem grać tylko dlatego, że coś zrobiłem dla klubu kilka miesięcy wcześniej.

Rozmawiał w Gdańsku Michał Kołodziejczyk

Piłka nożna
Chorzów czy Warszawa. Nadal nie wiadomo, który stadion będzie domem kadry
Piłka nożna
Abdukodir Chusanow - pierwszy piłkarz z Uzbekistanu w Premier League
Piłka nożna
Kadra przeprowadza się do Chorzowa. Dlaczego polscy piłkarze nie zagrają już na PGE Narodowym?
Piłka nożna
Czerwona kartka Wojciecha Szczęsnego. Kto będzie bronił w Barcelonie?
Piłka nożna
Szybcy i wściekli. Barcelona rozbiła Real i ma Superpuchar Hiszpanii, Wojciech Szczęsny z czerwoną kartką