Dziś wieczorem wszystko może się skończyć. Jeśli nie wygramy, nie tylko nie awansujemy na mundial, ale okopiemy się w światowej trzeciej lidze i w kwalifikacjach kolejnego wielkiego turnieju możemy być losowani z jeszcze gorszego koszyka.
W naszą drużynę nikt nie wierzy – nie tylko bukmacherzy, którzy za jej zwycięstwo oferują fortunę, ale także kibice. Przyzwyczailiśmy się do tego, że piłkarze raz na jakiś czas przyjeżdżają ze swoich klubów, w których często grają główne role, tylko po to, żeby nas spektakularnie zdenerwować.
Nie ma podstaw, żeby wierzyć w reprezentację Polski. Meczu o punkty z poważnym przeciwnikiem na wyjeździe nie wygraliśmy od czasów Pawła Janasa, ostatnio mamy problem nawet z wygrywaniem u siebie. Piłkarze błądzą i trener błądzi, pewnie wkrótce zostanie zwolniony i przyjdzie kolejny, któremu znowu trzeba będzie uwierzyć.
Nie sprawdził się choleryk Franciszek Smuda, nie sprawdził się analityk Waldemar Fornalik. Prezes PZPN Zbigniew Boniek będzie musiał znaleźć kogoś, kto obieca sukces.
– Kiedy reprezentację prowadził Jerzy Engel, mieliśmy kilkaset minut bez strzelonego gola. Dziennikarze i kibice uważali, że nie tylko nie awansujemy na mundial, ale nie zasługujemy nawet na eliminacje. Mieliśmy dodatkowego wroga – was. Moim zdaniem teraz jest podobnie – mówi Marcin Żewłakow, były reprezentant Polski.