Euro w roku 2012 było dla Ukraińców prawie takim samym rozczarowaniem, jak dla nas. Nawet Oleg Błochin na ławce trenerskiej nie pomógł. Ale oni przynajmniej mieli alibi. Gdyby węgierski sędzia Viktor Kassai uznał bramkę prawidłowo zdobytą przez Marko Devicia w meczu z Anglią, byłoby zapewne inaczej.
W tych eliminacjach Ukraina prowadzona jeszcze przez Błochina zremisowała z Anglią 1:1. Od 39. minuty prowadziła na Wembley po strzale Jewhena Konoplianki. Wyrównał Frank Lampard z karnego, w 87. minucie.
Wydawało się, że to początek czegoś dobrego. Ale Błochin już wcześniej uprzedzał, że rezygnuje, poszukiwania następcy trwały przez całą jesień 2012. W dwóch meczach drużynę prowadził Andrij Bal, w jednym, towarzyskim – Ołeksandr Zawarow, w przeszłości wielcy piłkarze, koledzy Błochina z Dynama i drużyny ZSRR. Ale to było rozwiązanie tymczasowe. Reprezentacja prowadzona przez Bala zremisowała z Mołdawią w Kiszyniowie 0:0 i przegrała 0:1 z Czarnogórą w Kijowie.
Nowy prezes federacji piłkarskiej Anatolij Końkow rozpuścił po Europie wici, że szuka trenera, więc zgłaszali się ci z najlepszymi nazwiskami, bo na Ukrainie dobrze się płaci. Andrij Szewczenko propozycję odrzucił.
Na czele komisji, która oceniała kandydatów, stał były piłkarz Michaił Fomenko. A kiedy przyszło co do czego, inni członkowie komisji uznali, że właśnie on może być najlepszym kandydatem. Wybrano go w ostatnich dniach grudnia. Jak na razie – to szczęśliwe zrządzenie losu.