Korespondencja z Paryża
Prezydent Emmanuel Macron, kiedy pierwszy raz usłyszał o projekcie, z jakim przyszedł do niego szef komitetu organizacyjnego Tony Estanguet, nazwał jego pomysł „szalonym”. Ceremonia otwarcia największej sportowej imprezy świata poza stadionem, i to z paradą sportowców w formie spływu Sekwaną, wydawała się fantazją, ale Francuzi zamienili niemożliwe w możliwe.
Dyrektor artystyczny La Piccola Familia Thomas Jolly zaprojektował widowisko, które zapierało dech, a lejący się z nieba strumieniami deszcz, choć mógł zabić radość doświadczenia wśród 326 tys. kibiców zgromadzonych po obu stronach rzeki, dodał ceremonii niepowtarzalnego uroku. Ostatnia godzina była zaś spektakularnym hołdem: wobec sztuki, sportu oraz człowieczeństwa.
Czytaj więcej
Francuzi wierzą w jednoczącą siłę sportu, więc organizują igrzyska otwarte, które mają być jak pocztówka oraz zainaugurować nową erę w dziejach ruchu olimpijskiego. Swój udział w tym święcie chcą mieć także Polacy.
Igrzyska w Paryżu. Radość w strugach deszczu
Estanguet godzinę przed rozpoczęciem ceremonii zapewniał, że przestał już patrzeć w prognozy pogody, choć „Le Monde” alarmowało, że deszcz może być nieodłącznym towarzyszem wieczoru i nie sposób wykluczyć nawet oberwania chmury, które faktycznie się wydarzyło — niespełna godzinę po tym, gdy pierwszy statek ze sportowcami opuścił port.