Chodzi o wyburzenie trybuny otwartej, czyli tzw. żylety, i przyspieszenie przebudowy obiektu kosztem ograniczenia widowni o połowę. Na ratusz, który prowadzi i finansuje inwestycję za 365 mln zł, naciskają ITI, właściciel Legii, oraz władze klubu. Jeśli ratusz ulegnie presji, kibicom przez półtora roku zostanie jedna trybuna, ale stadion będzie gotowy wcześniej.
Jak ustaliła „Rz”, do dyrektora miejskiego Biura Sportu Wiesława Wilczyńskiego wpłynął właśnie elektroniczny list od prezesa Klubu Piłkarskiego Legia Leszka Miklasa.
Miklas udowadnia, że kibice nie ucierpią na zmianie harmonogramu i ograniczeniu widowni na czas budowy. Według obliczeń klubu średnia liczba fanów na meczach zakończonej w ubiegłą sobotę rundy jesiennej wyniosła 5498. A na trybunie krytej, która według propozycji klubu byłaby podczas budowy trzech nowych jedyną dostępną widownią, można pomieścić 5314 kibiców.
Kibice są jednak oburzeni planami klubu. Twierdzą, że niska frekwencja na trybunach jest wynikiem konfliktu fanów z właścicielem klubu, który po skandalicznych burdach w Wilnie wypowiedział chuliganom wojnę i nałożył kilkadziesiąt tzw. nakazów stadionowych. Efekt sporu jest taki, że z powodu grobowej atmosfery na trybunach (kibice milczą) wielu warszawiaków zrezygnowało z przychodzenia na mecze.
Wiesław Wilczyński, który jeszcze w poniedziałkowej rozmowie z „Rz” stał po stronie kibiców chcących oglądać Legię na żywo i wykluczał wcześniejsze wyburzenie żylety, wczoraj był już bardziej ostrożny.