Reklama

Poświęcenia nauczyłem się od Turków

Pracowałem w Turcji, więc wiedziałem od początku czego mogę się spodziewać. To jest zespół, który jak żaden inny potrafi się uczepić ostatniej szansy - mówi Joachim Löw, trener reprezentacji Niemiec

Publikacja: 24.06.2008 03:37

Joachim Löw, trener reprezentacji Niemiec

Joachim Löw, trener reprezentacji Niemiec

Foto: Reuters

Rz: To prawda, że niemiecka federacja już zaplanowała fetę na cześć zwycięzców Euro przed Bramą Brandenburską, tam gdzie świętowaliście z kibicami sukcesy na mundialu?

Joachim Löw: Nie chcę słyszeć teraz ani słowa na ten temat. Pomyślimy o Berlinie, gdy awansujemy do finału. Czyli najwcześniej w czwartek, dzień po meczu.

Wcześniej spotkacie się z najbardziej nieustępliwą drużyną turnieju. Trzy ostatnie zwycięstwa Turków zrobiły na panu wrażenie?

Pracowałem w Turcji, więc wiedziałem od początku czego mogę się spodziewać. To jest zespół, który jak żaden inny potrafi się uczepić ostatniej szansy. Są tacy piłkarze, których emocje paraliżują, z Turkami jest odwrotnie. Oni dopiero gdy czują stres, uwalniają wszystkie siły. Stracić bramkę w 119. minucie i wrócić do gry – to robi wrażenie. Oni się nie poddają nawet wówczas, gdy nikt już nie postawiłby na nich choćby centa. Są dumni z tego, że walczą za ojczyznę.

Niemal codziennie Turcy tracą jakiegoś piłkarza, jak nie z powodu zawieszenia, to kontuzji. Tu widzi pan przewagę swojego zespołu?

Reklama
Reklama

Ci, którzy mogą grać, nie są gorsi. Dopilnuję, żeby żaden z moich piłkarzy nie zlekceważył rywala. Musimy zagrać tak jak w ostatnim meczu. Tyle że Portugalczycy, choć bardzo silni, byli w pewien sposób przewidywalni. O tureckiej drużynie nie można tego powiedzieć. Jej piłkarze nie zawsze przejmują się taktyką i tym, na jakiej pozycji grają. Robią dobrze to, co im dyktuje serce. Kiedy pracowałem w Fenerbahce, byłem jeszcze bardzo niedoświadczonym trenerem. Tam się nauczyłem, co to znaczy presja mediów, kibiców. Ile trzeba poświęcić dla drużyny, jak bardzo się z nią identyfikować. W reprezentacji to poczucie wspólnoty jest jeszcze większe.

W półfinale ustawi pan drużynę tak jak w meczu z Portugalią, z tylko jednym napastnikiem?

Najważniejsze jest, żebyśmy powtórzyli tę łatwość przechodzenia do ataku. W jakim ustawieniu, to już mniej ważne. Dwa dni po ćwierćfinale właściwie tylko odpoczywaliśmy, w niedzielę wróciliśmy do pracy. Po przegranym meczu z Chorwacją były wątpliwości, czy na pewno dobrze przygotowaliśmy piłkarzy do turnieju. Najlepszą odpowiedzią były ćwierćfinały. Niektóre drużyny pod koniec meczu dosłownie padały z nóg, a moi piłkarze ciągle mieli siły. Do tego nikt nie jest kontuzjowany, wszyscy ćwiczą. Nawet Torsten Frings, choć ma specjalny pas chroniący pęknięte żebro i narzeka jeszcze na ból, zapewnia, że będzie gotowy do gry.

Frings bardzo chce wrócić na mecz z Turkami. Znajdzie pan dla niego miejsce w drużynie?

Jest taka możliwość, widzę też inną: nigdy nie zmieniaj zwycięskiego składu. Simon Rolfes i Thomas Hitzlsperger mają za sobą bardzo udany mecz z Portugalią. Muszę się jeszcze zastanowić, ale pozwólcie, że najpierw podzielę się przemyśleniami z drużyną. wysłuchał Paweł Wilkowicz

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama