Nawet jak na zwyczaje olimpijskiej pływalni to był wyjątkowy dzień. Jeśli rekordy świata, to od razu sześć. Jeśli złote medale Phelpsa, to dwa w odstępie godziny. A co najważniejsze, wreszcie było trochę polskich radości. Paweł Korzeniowski przypłynął szósty w finale 200 m motylkowym, Katarzyna Baranowska ósma na na 200 m zmiennym, trudno się było po nich spodziewać więcej. - Brązowy medal był nie do zdobycia - mówił Korzeniowski. Z Otylią Jędrzejczak jest inaczej. Półfinały pokazały, że świat nie uciekł tak daleko, by nie zdążyć go dogonić dzisiaj o 4.42 polskiego czasu. Tak szybko jak w półfinale mistrzyni olimpijska z Aten jeszcze w tym roku nie pływała. Po jej finale zostanie już tylko jedna szansa na polski medal na pływalni. 15 sierpnia zaczyna eliminacje 1500 m Mateusz Sawrymowicz.
Trener Paweł Słomiński czekał pięć dni, by móc powiedzieć: "Jestem zadowolony". Otylii oczy aż się śmiały, gdy wychodziła z basenu. - Ale się przestraszyłam - rzuciła nieco kpiącym tonem, gdy zapytano ją o Jessicę Schipper, która ich wyścig półfinałowy zaczęła w takim tempie, jakby chciała pobić swój rekord świata.
Płynęły daleko od siebie. Otylia na trzecim torze, Schipper na siódmym. Między nimi m.in. cudowna broń gospodarzy, Zige Liu, Chinka o której nikt wcześniej nie słyszał, a skończyła eliminacje i półfinały z najlepszym czasem. Dziwne, ale prawdziwe. Na pierwszej długości basenu liczyła się tylko Schipper i Liu, Polka po nawrocie była na piątym miejscu. Potem zaczęła się przesuwać do przodu. Drugi nawrót - czwarta, po trzecim zostały przed nią tylko Chinka i Australijka. Tak już było do końca, choć Yuko Nakanishi i Kathleen Hersey naciskały. W drugim półfinale jedynie Liuyang Jiao popłynęła szybciej od Otylii. Liu, Jiao, Schipper, Jędrzejczak i Aurore Mongel to będą dzisiaj główne kandydatki do medali. - Najważniejsze, że rano pływam lepiej niż wieczorem. Czy zostały jeszcze jakieś rezerwy, to się okaże w finale - mówi Otylia.
W pekińskim meczu Michael Phelps kontra reszta świata jest już 5:0 i właśnie zaczęła się druga połowa. Opisywanie kolejnych zwycięstw Amerykanina przestaje mieć sens, poza wyścigiem sztafet 4x100 dowolnym wszystkie wyglądały tak samo: żadnych wątpliwości co do tego, kto będzie pierwszy, w każdym finale rekord świata. We wczorajszej sztafecie 4x200 dowolnym Amerykanie po prostu zmiażdżyli konkurencję. Linia pokazująca na ekranie rekord świata dopiero dopływała do ściany basenu, gdy oni już byli na następnej zmianie.
Emocje daje tylko patrzenie, jak 23-latek płynie stąd do sportowej nieśmiertelności. Od wczoraj z jedenastoma złotymi medalami z Aten i Pekinu jest już sam w tabeli wszechczasów. Zostały jeszcze trzy nieskończone prace: na 200 m zmiennym (finał w piątek), 100 motylkowym (w sobotę) i w niedzielnej sztafecie 4 x 100 zmiennym. Wczoraj wieczorem Phelps płynął już w eliminacjach 200 m zmiennym. Wygrał swój wyścig, awansował z szóstym czasem. Kolejny punkt z planu na Pekin można już wykreślić.