Jedenaście prac Michaela

Otylia Jędrzejczak będzie walczyła w nocy o medal na 200 m delfinem. Do finału awansowała z czwartym czasem. Michael Phelps zdobył jedno złoto na 200 motylkowym, drugie w sztafecie 4 x 200 m dowolnym i jest już samotnym rekordzistą igrzysk

Aktualizacja: 13.08.2008 18:27 Publikacja: 13.08.2008 18:16

Otylia Jędrzejczak

Otylia Jędrzejczak

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Nawet jak na zwyczaje olimpijskiej pływalni to był wyjątkowy dzień. Jeśli rekordy świata, to od razu sześć. Jeśli złote medale Phelpsa, to dwa w odstępie godziny. A co najważniejsze, wreszcie było trochę polskich radości. Paweł Korzeniowski przypłynął szósty w finale 200 m motylkowym, Katarzyna Baranowska ósma na na 200 m zmiennym, trudno się było po nich spodziewać więcej. - Brązowy medal był nie do zdobycia - mówił Korzeniowski. Z Otylią Jędrzejczak jest inaczej. Półfinały pokazały, że świat nie uciekł tak daleko, by nie zdążyć go dogonić dzisiaj o 4.42 polskiego czasu. Tak szybko jak w półfinale mistrzyni olimpijska z Aten jeszcze w tym roku nie pływała. Po jej finale zostanie już tylko jedna szansa na polski medal na pływalni. 15 sierpnia zaczyna eliminacje 1500 m Mateusz Sawrymowicz.

Trener Paweł Słomiński czekał pięć dni, by móc powiedzieć: "Jestem zadowolony". Otylii oczy aż się śmiały, gdy wychodziła z basenu. - Ale się przestraszyłam - rzuciła nieco kpiącym tonem, gdy zapytano ją o Jessicę Schipper, która ich wyścig półfinałowy zaczęła w takim tempie, jakby chciała pobić swój rekord świata.

Płynęły daleko od siebie. Otylia na trzecim torze, Schipper na siódmym. Między nimi m.in. cudowna broń gospodarzy, Zige Liu, Chinka o której nikt wcześniej nie słyszał, a skończyła eliminacje i półfinały z najlepszym czasem. Dziwne, ale prawdziwe. Na pierwszej długości basenu liczyła się tylko Schipper i Liu, Polka po nawrocie była na piątym miejscu. Potem zaczęła się przesuwać do przodu. Drugi nawrót - czwarta, po trzecim zostały przed nią tylko Chinka i Australijka. Tak już było do końca, choć Yuko Nakanishi i Kathleen Hersey naciskały. W drugim półfinale jedynie Liuyang Jiao popłynęła szybciej od Otylii. Liu, Jiao, Schipper, Jędrzejczak i Aurore Mongel to będą dzisiaj główne kandydatki do medali. - Najważniejsze, że rano pływam lepiej niż wieczorem. Czy zostały jeszcze jakieś rezerwy, to się okaże w finale - mówi Otylia.

W pekińskim meczu Michael Phelps kontra reszta świata jest już 5:0 i właśnie zaczęła się druga połowa. Opisywanie kolejnych zwycięstw Amerykanina przestaje mieć sens, poza wyścigiem sztafet 4x100 dowolnym wszystkie wyglądały tak samo: żadnych wątpliwości co do tego, kto będzie pierwszy, w każdym finale rekord świata. We wczorajszej sztafecie 4x200 dowolnym Amerykanie po prostu zmiażdżyli konkurencję. Linia pokazująca na ekranie rekord świata dopiero dopływała do ściany basenu, gdy oni już byli na następnej zmianie.

Emocje daje tylko patrzenie, jak 23-latek płynie stąd do sportowej nieśmiertelności. Od wczoraj z jedenastoma złotymi medalami z Aten i Pekinu jest już sam w tabeli wszechczasów. Zostały jeszcze trzy nieskończone prace: na 200 m zmiennym (finał w piątek), 100 motylkowym (w sobotę) i w niedzielnej sztafecie 4 x 100 zmiennym. Wczoraj wieczorem Phelps płynął już w eliminacjach 200 m zmiennym. Wygrał swój wyścig, awansował z szóstym czasem. Kolejny punkt z planu na Pekin można już wykreślić.

Węgier Laszlo Cseh, który na 200 m delfinem był wczoraj drugi za Amerykaninem, przyznał, że nawet przez myśl mu nie przeszło że może ten wyścig wygrać. Phelps na ostatniej długości płynął sam, daleko przed wszystkimi. Gdy dopłynął do ściany, z tyłu zostali też Carl Lewis, Paavo Nurmi i Larisa Łatynina. Mark Spitz jeszcze jest z przodu, jako jedyny właściciel rekordu siedmiu złotych medali w jednych igrzyskach, ale to może być nieaktualne już w sobotę.

Tym razem mistrz rzucił bukiet kwiatów swojej młodszej siostrze Hilary. Stała na trybunie tuż nad basenem, obok pani Debbie Phelps i jej drugiej córki, Whitney. Mama płakała najdłużej. To ona kilkanaście lat temu zaprowadziła syna na basen, uznając że to będzie najlepsze zajęcie dla chłopca z ADHD. Resztą zajął się trener Bob Bowman.

Jutro poza finałem Otylii Jędrzejczak warto oglądać przede wszystkim wyścig na 100 m kraulem. Alain Bernard i Eamon Sullivan już trzy razy wyrywali sobie w Pekinie rekord świata na tym dystansie. Najpierw w sztafecie 4x100 wynik Francuza poprawił Australijczyk, wczoraj Bernard odzyskał rekord w pierwszym półfinale, by stracić go po drugim. Nowy wynosi 47.05 i ma go znów Australijczyk.

Dziś były jeszcze dwa rekordy. Stephanie Rice z Australii zdobyła złoto na 200 m zmiennym czasem 2:08,45 (na 400 zmiennym też miała złoto i rekord), a Federica Pellegrini na 200 dowolnym - 1:54,82. Włoszka cieszyła się ze zwycięstwa jak dziecko. Po dekoracji całowała medal, potem go przytulała i próbowała nadgryzać, wdzięcząc się do fotoreporterów. Przywołała ją do porządku jedna z hostess, pokazując by już szła do szatni, bo w planie ceremonii było napisane, że w tej sekundzie nikt tu już nie może stać.

Z Chińczykami nie ma żartów, nawet Phelps nie prześliźnie się do basenu bez akredytacji. Żeby to zrobić, trzeba być Kobe Bryantem, który wczoraj postanowił odwiedzić Water Cube w porze finałów. Wszedł bez pokazywania przepustki, z miną "Nie pokażę, i co mi zrobicie". Tak się zdobywa uznanie w Pekinie.

Michael Phelps:

Odebrało mi mowę, od dziecka marzyłem o takiej chwili. Mam najwięcej złotych medali w historii igrzysk, trudno powiedzieć teraz coś mądrego. Po wyścigu na 200 m motylkowym starałem się o tym nie myśleć, skoncentrować przed sztafetą, ale było trudno. Wtedy znalazłem się w połowie drogi do ośmiu złotych medali w Pekinie, wzruszenie wzięło górę. Na ostatnich 100 metrach okulary zaczęły nabierać wody, właściwie nic nie widziałem. Na szczęście mam dokładnie policzone wszystkie ruchy w wodzie, więc wiedziałem jak daleko jestem od ściany. Być multimedalistą to lepsze niż Boże Narodzenie i urodziny. One zdarzają się co roku. Wiem, że w Stanach wybuchło szaleństwo, ale do mnie niewiele dociera. Widziałem swoje zdjęcie na okładce "USA Today", resztę znam z opowiadań. Przyjaciel przysłał mi tuż przed środowymi wyścigami esemes, jednego z kilkudziesięciu jakie dostaję każdego dnia: "To niewiarygodne jak często muszę teraz patrzeć na twoją brzydką twarz". Potem życzył mi, żebym pracował tak dalej aż do końca tygodnia. Jestem dumny z kolegów ze sztafety. Postanowiliśmy sobie, że złamiemy barierę siedmiu minut i udało się: 6:58,56 i nowy rekord.

Paweł Słomiński:

Jestem naprawdę zadowolony. Paweł popłynął na swoim poziomie, a Phelps, Cseh i Matsuda popłynęli jak cyborgi. Nie mogę mieć do niego pretensji. Wznieść się na taki poziom to coś niesamowitego. Na Otylię bardzo liczę. Wystarczy że popłynie na swoim poziomie i medal jest realny. Cudów oczywiście nie wykluczam, np. że Chinka popłynie jeszcze o dwie sekundy szybciej, ale mam wrażenie, że Otylia nabrała pewności siebie. W półfinale były jeszcze błędy, a to znaczy, że może popłynąć szybciej. Skąd dotychczasowe kłopoty w Pekinie? Straciliśmy impet za wcześnie przed igrzyskami. Przyznaję się do tego, ale przecież gdybyśmy nie zaczęli mocnej pracy już w 2005, to nie byłoby potem medali w Montrealu, Trieście, nie byłoby takiej popularności pływania, pewnie nie mielibyśmy 17 pływaków w Pekinie. Były powitania na lotniskach, worki medali, ale to nas bardzo dużo kosztowało. Zawodnicy przyjechali do Pekinu zmęczeni: presją, zgrupowaniami. Po igrzyskach wiele się w polskim pływaniu zmieni. Trzeba zacząć od systemu szkolenia, nie może być tak scentralizowany. Nie ma basenów, choć obiecano nam już po Atenach że będziemy mieli gdzie trenować w Warszawie. Ja nie mogę się już doczekać chwili, kiedy będę mógł odpocząć od pływania. Wrócę do domu, i będę tam siedział, nie jadę na żaden urlop. Chcę się cieszyć własnym mieszkaniem, które mam od czterech lat i przez ten czas mieszkałem w nim osiem miesięcy. Nam brakuje normalności w życiu, jedziemy na oparach. Tak dalej nie można.

Nawet jak na zwyczaje olimpijskiej pływalni to był wyjątkowy dzień. Jeśli rekordy świata, to od razu sześć. Jeśli złote medale Phelpsa, to dwa w odstępie godziny. A co najważniejsze, wreszcie było trochę polskich radości. Paweł Korzeniowski przypłynął szósty w finale 200 m motylkowym, Katarzyna Baranowska ósma na na 200 m zmiennym, trudno się było po nich spodziewać więcej. - Brązowy medal był nie do zdobycia - mówił Korzeniowski. Z Otylią Jędrzejczak jest inaczej. Półfinały pokazały, że świat nie uciekł tak daleko, by nie zdążyć go dogonić dzisiaj o 4.42 polskiego czasu. Tak szybko jak w półfinale mistrzyni olimpijska z Aten jeszcze w tym roku nie pływała. Po jej finale zostanie już tylko jedna szansa na polski medal na pływalni. 15 sierpnia zaczyna eliminacje 1500 m Mateusz Sawrymowicz.

Pozostało 90% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?