"Rz": Francuzi wybaczą wam, że nie dopuściliście do zmiany w ich drużynie?
Tomasz Motyka:
To nie było do końca tak. My graliśmy w otwarte karty, a oni po cwaniacku. Dopiero gdy byli pewni, że mają złote medale, pomyśleli o koledze. My Roberta wstawiliśmy do składu od razu. Moim zdaniem powinni dostać czarną kartkę za to symulowanie. Dostali tylko czerwoną. Więc postanowiliśmy im zrobić psikusa i Radek w ogóle nie atakował Francuza po powrocie na planszę, żeby nie dawać mu kolejnego pretekstu do udawania.
Przepis o rezerwowym jest co najmniej dziwny.
Nie obowiązuje w mistrzostwach Europy ani świata, tylko w igrzyskach i mam nadzieję że ostatni raz. Robert miał straszne problemy z wejściem do wioski, zaczęli go wpuszczać dopiero po kilku dniach. Był olimpijczykiem drugiej kategorii, tak nie powinno być. Nie mógł być z nami na stołówce, trzeba było kombinować, żeby razem trenować.