Nadzieja płynęła ostatnia

W wyścigu kończącym regaty w Shunyi Beata Mikołajczyk i Aneta Konieczna zdobyły jedyny medal dla polskiego kajakarstwa. Przegrały tylko z Węgierkami. To już trzecie kolejne igrzyska, w których kobieca dwójka jest na podium

Aktualizacja: 24.08.2008 17:16 Publikacja: 24.08.2008 17:12

Nadzieja płynęła ostatnia

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Chwilę przed startem wyścigu na 500 m Aneta Konieczna spojrzała na siedzącą z przodu Beatę Mikołajczyk i zrobiła coś, o czym myślała od dawna. - To zaszczyt pływać z tobą - powiedziała. Czasu na rozmowę już nie było. Stanęły w bloku i ruszyły.

Kolor medalu był im obojętny. Chodziło tylko o to, żeby nie wyjeżdżać z toru na obrzeżach Pekinu z niczym. Dzień wcześniej obie płakały po czwartym miejscu w wyścigu czwórek, z każdym kolejnym sobotnim finałem polskie nastroje były gorsze. Ósme miejsce Adama Wysockiego i Marka Twardowskiego, ósme Pawła Baraszkiewicza, dziewiąte Romana Rynkiewicza i Daniela Jędraszki. Zamiast gratulacji - pranie brudów i coraz gęstsza atmosfera.

Obie mają swoje sposoby, by zapomnieć o tym, co się dzieje wokół. Aneta na igrzyska przywiozła stos krzyżówek, Beata sześć książek. Do przeczytania została już tylko jedna, na podróż samolotem do Warszawy. Konieczna to od soboty najbardziej utytułowana polska kajakarka, dwa brązowe medale w Sydney i Atenach zdobywała pod panieńskim nazwiskiem Pastuszka. Dla młodszej o siedem lat Mikołajczyk igrzyska w Pekinie były pierwszymi. Pływały już razem w 2005 roku, wygrały nawet zawody Pucharu Świata. Potem się rozstały, nie tylko dlatego, że Aneta przerwała karierę, by urodzić dziecko. Trener Michał Brzuchalski chciał, by od siebie odpoczęły. Wybrał je do dwójki dopiero w sezonie olimpijskim, wygrana w PŚ w Poznaniu potwierdziła, że miał rację.

Trener podszedł do nich niedługo przed początkiem wyścigu. Stanął po kolana w wodzie, chciał sprawdzić czy na sterze nie ma jakiegoś zielska i zapytać jak się czują. - Jesteśmy wkurzone. - I dobrze. Jakbyście były potulne, to bym was musiał głaskać, a ja chcę was wyściskać - odpowiedział. Obiecał sobie wcześniej, że jeśli wygrają, wjedzie rowerem do wody i popłynie do nich. Wierzył w złoto, to jedyny medal, jakiego mu jeszcze brakuje.

Z wyścigu zwykle pamięta się niewiele. Jest meta w oddali, kręcenie wiosłem ile siły w rękach, i ból. Z transu wypada się dopiero na widok białego kartonika na finiszu. Potem ból spływa od rąk przez plecy do nóg, czasem trudno wyjść z łódki. Thomasz Wylenzek, kiedyś pływający dla Polski, a dziś niemiecki mistrz olimpijski w kanadyjkach, skończył jeden finał w szpitalu. Ukraińca Jurija Czebana lekarze polewali na pomoście wodą, inaczej nie stanąłby do dekoracji. Hiszpan David Cal zszedł na chwilę z podium i oparł się na kolanach, żeby nie zwymiotować.

Polki jeszcze pół godziny po biegu mówiły, że nie są w stanie normalnie oddychać. Wpadły na metę nie znając kolejności, czekały co wyświetli tablica. Najpierw pokazało się HUN - Katalin Kovacs i Natasa Janic obroniły tytuł z Aten - potem POL, na trzecim miejscu FRA. Za chwilę zaczynała się ostatnia dekoracja medalistów w kajakarstwie, wreszcie z polską flagą. Dziesiąty medal, wyrównany wynik z Aten, co podkreślał uśmiech prezesa Piotra Nurowskiego.

Jeszcze tylko spiker o mało nie zwichnął sobie języka przy nazwisku Konieczna - wyszło "Ko-nie-czna-ja" - i można było wchodzić na podium. Węgierscy kibice ogłaszali trąbkami, jak się cieszą, choć w ich kadrze atmosfera też jest niewesoła. Tylko cztery medale, dwa złote - od narodowego sportu wymaga się na Węgrzech więcej. Nasz jeden srebrny medal to i tak lepiej niż w Atenach, prezes PZKaj Ryszard Seruga czekał na brzegu, żeby wyściskać wicemistrzynie olimpijskie.

Był w Shunyi jeden Polak, który odjeżdżał z toru jako bohater. Siedział na trybunie podczas dekoracji kanadyjkarzy, ubrany w dres z napisem "China". Na palcu złoty sygnet, komórka przy uchu. Kilka metrów niżej złote medale odbierali jego uczniowie, Meng Gualiang i Yang Wenyun. Marek Ploch, Polak od lat mieszkający w Kanadzie, był ich trenerem już w Atenach, gdy pierwszy raz zostali mistrzami. Potem zerwał współpracę, wrócił do Kanady, trenował przez jakiś czas kadrę Australii. Na 44 dni przed igrzyskami Chińczycy wpadli w panikę. Zwolnili Niemca Josefa Capouska, legendę kajakarstwa, i wezwali starego znajomego. Ploch wrócił do swoich kanadyjkarzy i znów wygrał. Po igrzyskach w Atenach pokłócił się ze swoimi szefami, bo inni ludzie zaczęli wypinać piersi do orderów i nagle się okazało, że złoto to zasługa jego chińskiego asystenta. Teraz chyba będzie inaczej. - Xie xie - powtarzał trener przez telefon jakiemuś ważnemu rozmówcy. Xie xie znaczy: dziękuję.

Wiedziałem, że polot, fantazja i młodość Beaty połączone z rutyną Anety mogą dać medal. Już pierwsze ich starty to pokazały. Potem dałem im trochę odpocząć od siebie, wróciły do wspólnego pływania w sezonie olimpijskim. W czwórce też tym się kierowałem: doświadczenie plus młode wilczki. Ktoś powie, że czwarte miejsce czwórki to słaby wynik. Ale medal uciekł o niecałe pięć setnych sekundy, jedno pociągnięcie wiosła. Tym bardziej dziewczyny chciały się odegrać następnego dnia. Sport to dżungla, w której nie ma miejsca dla lalusiów. Z Beatą pracuję już siedem lat. Ona nie zna słowa "zmęczenie", pracować z kimś tak sumiennym to przyjemność. Aneta jest może mniej poukładana, ale to dobrze, przy stole nie może być za czysto. W tym cała tajemnica, połączenie jednego z drugim. Popłakałem się po wyścigu jak małe dziecko. Dostałem mnóstwo esemesów, nie spodziewałem się, że aż tylu mam przyjaciół.

Chwilę przed startem wyścigu na 500 m Aneta Konieczna spojrzała na siedzącą z przodu Beatę Mikołajczyk i zrobiła coś, o czym myślała od dawna. - To zaszczyt pływać z tobą - powiedziała. Czasu na rozmowę już nie było. Stanęły w bloku i ruszyły.

Kolor medalu był im obojętny. Chodziło tylko o to, żeby nie wyjeżdżać z toru na obrzeżach Pekinu z niczym. Dzień wcześniej obie płakały po czwartym miejscu w wyścigu czwórek, z każdym kolejnym sobotnim finałem polskie nastroje były gorsze. Ósme miejsce Adama Wysockiego i Marka Twardowskiego, ósme Pawła Baraszkiewicza, dziewiąte Romana Rynkiewicza i Daniela Jędraszki. Zamiast gratulacji - pranie brudów i coraz gęstsza atmosfera.

Pozostało 86% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?