W książkach piszą, że trzeba go jakoś oswoić. Zaprzyjaźnić się z nim albo przeciwnie - wydać mu wojnę. W każdym razie potraktować go jako część życia, zadanie do wykonania, okazję do wielkiej zmiany. Ale do tego trzeba czasu. W tych książkach raczej nie ma rad, co zrobić, gdy się słyszy: „Ma pani raka", na niecałe trzy miesiące przed wyścigiem o olimpijskie medale.
Aneta Konieczna na igrzyska wybiera się jak zwykle. I po medale też jak zwykle. Ma ich już trzy - dwa brązowe i srebrny. Wszystkie zdobyła w wyścigach kajakowych dwójek na 500 m, z trzech ostatnich olimpiad. W czterech igrzyskach z rzędu stawało na podium tylko dwoje Polaków: szermierz Jerzy Pawłowski i Irena Szewińska. Nieprzerwanie od Atlanty 1996 do Londynu 2012 olimpijczykami było ledwie pięć osób z naszej obecnej reprezentacji: Szymon Ziółkowski, Mateusz Kusznierewicz, Marek Kolbowicz, Adam Korol i ona jako jedyna kobieta.
Znam swoją siłę
Na coś się przed Londynem zanosiło. Od roku nie mogła się rozstać z lekarzami. Wiosną 2011 - upadek i wstrząśnienie mózgu. Jesienią - kontuzja więzadła. Aż przyszedł 11 maja i diagnoza. - Podejrzenia były już wcześniej, ale wtedy się rozstrzygnęło, że to rak. I że jest groźnie, bezinwazyjnie załatwić się tego nie dało. 12 dni później byłam po zabiegu - mówi Konieczna. Chciała zrobić wszystko jak najszybciej i wrócić do przygotowań. Żeby nie dać sobie czasu na boksowanie się ze sobą i z chorobą ani nawet na książki Lance'a Armstronga o jego wygranej walce. Zresztą nigdy nie szukała idoli tak daleko.
O problemy proszę mnie pytać po igrzyskach, gdy będę mogła powiedzieć więcej
- Lepszy wzór miałam obok siebie, taki, z którym mogę się utożsamiać. Mama daje mi przykład, jak walczyć i zwyciężyć. Ma poważny nowotwór, od sześciu lat z nim wygrywa i jeszcze godzi to z opieką nad moimi dziećmi, gdy ja trenuję. Bez niej nie byłoby medali i igrzysk. Jeśli ona może, dlaczego ja miałabym nie dać rady? Znam swoją wewnętrzną siłę opowiada.