Podobnych przypadków wyładowywania agresji było podczas tegorocznego US Open kilkanaście. Zgodnie z regulaminem wszystkie „racquet abuse”, czyli nadużycia popełnione przy wykorzystywaniu sprzętu do gry, zostały przez sędziów wycenione w ten sam sposób. Na liście osób mających zapłacić po 500 dolarów kary znalazła się nobliwa Lindsay Davenport i dość spokojny zazwyczaj Nikołaj Dawidienko. Rosjanin wpadł w szał w meczu z Luksemburczykiem Gillesem Mullerem, połamał wszystkie rakiety, jakie zabrał na kort, a potem głośno oświadczył, że teraz może już jechać do domu, skoro nie ma czym grać. Wszystkich przebił Chris Harrison, amerykański 14-latek, który w pierwszej rundzie rywalizacji juniorów przy pomocy rakiety dokonał systematycznej demolki oznaczeń sponsorskich. W celu opanowania sytuacji wysłano na kort delegację turniejowych oficjeli.
Zawodowy tenis stwarza okazje, które u człowieka walczącego o sławę i gigantyczne pieniądze wywołują potężny stres. Patrząc na turniejowe mecze w jednakowym stopniu podziwiamy czysto umiejętności najlepszych, jak i ich niezwykłą odporność na wszelkiego rodzaju napięcia, towarzyszące walce. Nowojorska impreza przyniosła kilka ciekawych odkryć na tym polu. Zaskoczył zwłaszcza Roger Federer, który wszystkich nas przyzwyczaił, że gra w tenisa bez odkrywania swych uczuć, z maską obojętności na twarzy. Od kiedy Szwajcar stracił pozycję lidera i zaczął częściej ponosić porażki zdumiewa co chwila swoimi spontanicznymi reakcjami. Kompletnie inną ma dziś mimikę twarzy, zwłaszcza, gdy rywal tego nie widzi. Toczy zawzięte dyskusje z sędziami o sporne piłki. Demonstruje szaloną radość po wygranych z rywalami, na których jeszcze do niedawna w ogóle nie zwracał uwagi. To wszystko składa się na odmieniony wizerunek tenisisty, któremu już w połowie kariery apologeci zaczęli stawiać pomniki.
Amerykańskie „keep smiling” jest za oceanem życiowym mottem od bardzo dawna, u nas dopiero po ustrojowej transformacji. Mówimy: uśmiechaj się mimo wszystko, rób dobrą minę do złej gry, nie pokazuj tego, co naprawdę myślisz. W sporcie o ten programowy uśmiech szczególnie trudno. Nowojorski turniej pokazał, że skrywanie prawdziwego oblicza gwiazd staje się dziś prawie niemożliwe. Mistrzowie rakiety, choć czasem funkcjonują jak maszyny, na szczęście wciąż pozostają ułomnymi ludźmi.