Finansowej pozycji Knicks nie zmienił fakt, że zespół z Nowego Jorku przez trzy lata nie awansował do play-offów, miniony sezon zakończył z jednym z najgorszych bilansów zwycięstw i porażek w lidze, wydając przy tym zdecydowanie najwięcej na płace zawodników. Wartość klubu nie tylko nie spadła, ale nawet wzrosła o pięć milionów dolarów i obecnie wynosi aż 613 milionów. To najlepiej pokazuje potęgę ekonomiczną klubu.
Na drugim miejscu plasują się, co nie dziwi, Los Angeles Lakers (584 mln, wzrost o 24 mln). W tym przypadku siła finansowa idzie w parze z wynikami sportowymi. Tuż za nimi są Chicago Bulls (504 mln), ciągle korzystający z dawnej sławy z poprzedniej dekady, czyli czasów Michaela Jordana, Scottiego Pippena i sześciu mistrzowskich tytułów. Co zaskakuje, klub ten zanotował największy wzrost, aż o 55 milionów dolarów, choć ubiegły sezon był dla niego katastrofą. Bulls nawet nie zakwalifikowali się do play-offs. Jednak przyszłość z utalentowanym debiutantem Derrikiem Rose’em w roli rozgrywającego przedstawia się obiecująco.
Dalej „Forbes” umieszcza Detroit Pistons (480 mln), Cleveland Cavaliers (477 mln), Houston Rockets (469 mln), zarządzane przez szalonego multimilionera Marka Cubana Dallas Mavericks (466 mln) oraz Phoenix Suns (452 mln).
Największy spadek zanotowały New Jersey Nets (295 mln, minus 13 procent w porównaniu z rokiem ubiegłym) oraz Denver Nuggets (mniej o 26.3 milionów). W przypadku Nets na takiej ocenie zaważyły perypetie dotyczące planowanej przeprowadzki na Brooklyn i opóźnienia w budowie nowej hali. Najbiedniejsze kluby NBA to kolejno: Memphis Grizzlies (294 mln), New Orleans Hornets (285 mln), Charlotte Bobcats (284 mln) oraz Milwaukee Bucks (278 mln).
New York Yankees to najbogatszy klub baseballowej MLB, wyceniany na 1.3 miliarda dolarów. Zawiązana kilka lat temu bliska współpraca z piłkarskim Manchesterem United przynosi owoce obu partnerom.