Wszyscy trzej tworzyli na przełomie XIX i XX wieku. Najstarszy z nich – Albeniz, przeżył zaledwie 49 lat i równo sto lat temu został pochowany w Barcelonie. Enrique Granados miał 48, kiedy podczas pierwszej wojny światowej utonął w kanale La Manche po storpedowaniu przez niemieckiego U-boota angielskiego statku, którym wracał do Barcelony. Tylko de Falla dożył późnego wieku (70 lat). Zmarł w Argentynie, ale spoczywa w podziemiach katedry swojego rodzinnego Kadyksu. Kiedy grał tam Kamil Kosowski, mógł sobie pójść na grób, bo na pewno zna muzykę z „Trójgraniastego kapelusza”.
Uwielbiam szukać związków futbolu ze światem uchodzącym za bardziej kulturalny, aby pokazać, że znani ludzie literatury, sztuki czy muzyki widzą na boisku piłkarskim dokładnie to samo, co prości robotnicy i chłopi.
Kiedy de Falla opuszczał ten świat, Alfredo di Stefano zaczynał wielką karierę w River Plate Buenos Aires, ale nie wydaje mi się, żeby jeden geniusz wiedział o drugim, mimo że mieszkali blisko siebie. O związkach Granadosa ze sportem nie wiem nic. W biografii Albeniza też nie wyczytałem, że lubił sport, ale pamiętajmy, jakie to były czasy. Pierre de Coubertin, młodszy od Albeniza o trzy lata, dopiero myślał o nowożytnych igrzyskach olimpijskich. Albeniz w tym samym czasie marzył, żeby grać nie jak gwiazda dopiero rodzącego się futbolu, ale jak Franciszek Liszt. W domu było mu za ciasno i jeszcze jako dzieciak, młodszy od Theo Walcotta, po prostu uciekł od rodziców. Wyjechał do Ameryki Łacińskiej, gdzie jako cudowne dziecko dawał koncerty fortepianowe, na które przychodziła śmietanka towarzyska Buenos Aires, Montevideo i Hawany, widząc w nim nowego Mozarta.
Jego jedyny syn urodzony w roku 1886 Alfonso towarzyszył ojcu w europejskich podróżach. Mieszkali razem w Anglii i we Francji, gdzie Alfonso, znudzony pasażami ojca na Bechsteinie, wolał grać w piłkę i rugby. Osiągnął na tyle wysoki poziom, że w roku 1901, mając zaledwie 16 lat, został zawodnikiem FC Barcelona. Grał w pomocy razem z twórcą klubu Szwajcarem Juanem Gamperem i jego prawą ręką, niemieckim inżynierem Udo Steinbergiem. W kadrze Barcelony było już wtedy 16 cudzoziemców, chociaż z zupełnie innych powodów niż dziś.
Alfonso Albeniz Jordana wziął nawet udział w pierwszym meczu Barcelony z Realem, który jeszcze wtedy nazywał się Madrid Foot Ball Club. Było to w maju 1902 na turnieju w Madrycie zorganizowanym z okazji koronacji Alfonsa XIII. Od tego wydarzenia zaczyna się historia Copa del Rey, czyli Pucharu Króla. Tuż po turnieju Albeniz został pierwszym zawodnikiem Barcelony, który przeszedł do Realu, gdzie został kolegą Santiago Bernabeu. Chyba jednak nie miał serca do gry, bo w pierwszej drużynie był tylko przez jeden sezon. Uznanie zdobył jako dyplomata reprezentujący Hiszpanię w Lidze Narodów. Cecilia – wnuczka Alfonso Albeniza, a prawnuczka kompozytora Izaaka – była żoną prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego, nim jej miejsce zajęła Carla Bruni. Oto historia futbolu między dworem hiszpańskim, salą koncertową a Pałacem Elizejskim.