Zima miała być leniwa – zakaz testów powinien był sprawić, że kierowcy pojadą w tym roku na przedłużone wakacje. Nie wszyscy jednak śpią spokojnie: na taki luksus mogą pozwolić sobie tylko ci, którzy mają pewną przyszłość.
Teoretycznie do tej grupy powinien się zaliczać Robert Kubica, ale cały czas sytuacja jego nowego pracodawcy – ekipy Renault – jest niepewna. Z francuskiej firmy nie docierają na razie żadne potwierdzone informacje dotyczące przyszłości jednego z ostatnich fabrycznych zespołów w Formule 1. Koncern najwyraźniej nie chce dźwigać całego finansowego ciężaru utrzymania ekipy na swoich barkach, ale na szczęście znaleźli się inwestorzy.
Według ostatnich doniesień z Francji największe szanse na przejęcie części udziałów w Renault F1 ma biznesmen z Luksemburga Gerard Lopez. Założona przez niego grupa finansowa Mangrove oferuje podobno francuskiemu koncernowi nie tylko pokrycie części kosztów startów w Formule 1, ale także współpracę przy opracowywaniu „ekologicznych” wersji samochodów drogowych. W porównaniu z konkurencyjną ofertą, złożoną przez Davida Richardsa (Brytyjczyk prowadził w przeszłości zespoły Benettona i British American Racing, a ostatnio próbował wejść do F1 z własną ekipą Prodrive), propozycje Lopeza wydają się o wiele bardziej atrakcyjne. Niewiadomą pozostają proporcje własności nowego zespołu, który ma nadal startować pod nazwą Renault.
Teoretycznie przy odsprzedaży większości udziałów nowemu inwestorowi ekipa przestaje być zespołem fabrycznym, co z kolei może stanowić pretekst do rozwiązania kontraktu przez Roberta Kubicę. Wiele wskazuje jednak na to, że nawet gdyby taka ewentualność wchodziła w grę, Polak pozostanie w zespole.
Jedynym czołowym teamem, który ma jeszcze wolne miejsce w składzie, jest Mercedes. Jednak ekipa Rossa Brawna prowadzi zaawansowane negocjacje z Michaelem Schumacherem – siedmiokrotny mistrz świata zakończył karierę przed trzema laty, ale od tamtej pory najwyraźniej zdążył się już znudzić wyścigową emeryturą.