Grand Prix Polski, ostatnią eliminację indywidualnych mistrzostw świata na żużlu, wygrał w Bydgoszczy Szwed Andreas Jonsson przed Brytyjczykiem Chrisem Harrisem oraz reprezentantami Polski Januszem Kołodziejem i Rune Holtą.
Kolejność na podium w tych zawodach była jednak dla blisko 20 tysięcy widzów mało istotna. Kibice przyszli na stadion świętować mistrzostwo świata Tomasza Golloba w jego rodzinnym mieście. Nasz najlepszy zawodnik w historii tej dyscypliny zapewnił sobie tytuł już wcześniej we włoskim Terenzano.
Start na torze w Bydgoszczy miał być swoistą rundą honorową. Pech nie pozwolił mu jednak pokonać jej w sposób, w jaki to sobie wyobrażał. Mistrz świata przystępował do zawodów z kontuzją, doznaną kilka dni temu podczas jazdy na motocyklu motocrossowym. Swój pierwszy wyścig Gollob wygrał, w drugim miał defekt, a w trzecim nie był w stanie wystartować z powodu bólu i wycofał się z zawodów.
– Przepraszam wszystkich. Niestety mam pękniętą kość i zerwaną torebkę stawową. Noga dzisiaj nie wytrzymała, ale przecież najważniejsze, że jestem mistrzem świata. Postawiłem w tym roku wszystko na jedną kartę. Na ten medal pracowałem dzień i noc, ciągle. Wiedziałem, ile mam lat i że czasu na zdobycie złota jest coraz mniej. Jeśli w każdych zawodach daje się z siebie wszystko, to trzeba liczyć się z tym, że kiedyś nastąpi kryzys lub przytrafi się kontuzja. Na szczęście zdarzyło się to kilka dni temu, gdy miałem już zapewniony tytuł – powiedział Gollob.
39-letni żużlowiec został drugim Polakiem, który zdobył złoto mistrzostw świata – 37 lat po Jerzym Szczakielu, zwycięzcy finałowego turnieju w Chorzowie. Gollob ma także dwa srebrne i cztery brązowe medale.