46-letni Hopkins może pobić rekord należący do George'a Foremana, najstarszego mistrza świata. Musi tylko pokonać Kanadyjczyka na jego terenie i odebrać mu pas WBC. Stawką w tej elektryzującej walce jest też pas magazynu „The Ring” i mniej znaczącej organizacji IBO.
Pięściarz z Filadelfii nie może się pożegnać z ringiem. Kiedyś mówił, że jak skończy czterdzieści lat, powie dość, ale on ciągle walczy i wygrywa. W kwietniu tego roku pokonał wyraźnie Roya Jonesa juniora, dwa lata temu ośmieszył młodszego o dwadzieścia lat króla nokautu Kelly Pavlika.
Pochodzący z Haiti Pascal też jest prawie dwadzieścia lat młodszy od „Kata”. I tak jak Pavlik nie wyobraża sobie, że można przegrać z emerytem. Tyle że Hopkins to bardzo nietypowy emeryt. Nic się nie zmienił od czasów, gdy przez 12 lat królował w wadze średniej. Tak samo szczupły, bez grama tłuszczu, nienagannie przygotowany kondycyjnie i niewygodny w ringu dla rywali. Ten były kryminalista jest teraz partnerem biznesowym Oscara De La Hoi, prezydenta Golden Boy Promotions, i prowadzi się nienagannie.
Tylko w ringu bywa nieprzyjemny dla rywali. Podczas konferencji prasowych poprzedzających walki niestety też. Jest pewny siebie, zarozumiały, by nie powiedzieć bezczelny. To stary cwaniak, wie, jak zdenerwować przeciwnika. Pascala zdaje się już zdenerwował, a to nie pomoże mu w ringu.
Zdania wybitnych pięściarzy są podzielone. Jedni stawiają na Kanadyjczyka, inni na Hopkinsa, wierząc w jego legendę i spryt. Ale Amerykanin nie będzie miał prostego zadania. Pascal jest młody, szybki i głodny zwycięstw. W sierpniu pokonał wyraźnie na punkty Chada Dawsona, uważanego za najlepszego pięściarza wagi półciężkiej. Mało prawdopodobne, by dał się zaczarować Hopkinsowi.