Odsłonięte w Maranello czerwone cacko oznaczone jest symbolem F150 i ma zmazać hańbę zeszłorocznej porażki. Fernando Alonso po taktycznej wpadce w ostatnim wyścigu stracił tytuł na rzecz Sebastiana Vettela i zapowiada rewanż.
– Jesteśmy gotowi na wyzwanie – mówi Hiszpan. – Mam nadzieję, że nowy samochód będzie tak samo mocny, jak jest piękny.
Ale wygląd nowego Ferrari ulegnie jeszcze zmianie. Na razie uwagę przykuwają wysoko umieszczony nos i głęboko wyprofilowane sekcje boczne, kryjące powracający po rocznej przerwie system KERS, pozwalający na „doładowanie” silnika energią odzyskiwaną w czasie hamowania. – Podczas testów skupimy się na podzespołach mechanicznych – mówi dyrektor techniczny ekipy Aldo Costa. – Aerodynamika jest na razie uproszczona i tymczasowa.
To typowa praktyka zespołów Formuły 1. Przygotowywanych co roku nowych wersji samochodów nie można testować bez opamiętania, jak przed kilku laty. Przed inauguracyjnym wyścigiem w Bahrajnie (13 marca) organizowane są cztery kilkudniowe sesje testowe. Każdy zespół może korzystać tylko z jednego samochodu, a łączny przebieg w czasie jazd nie może przekroczyć 15 tys. km. Możliwości sprawdzenia obmyślonych w fabryce rozwiązań są zatem ograniczone. Dlatego prace trwają na dwóch frontach: ekipa testowa nabija kilometry na torze, a w tunelu aerodynamicznym inżynierowie dopracowują techniczne szczegóły.
Najważniejszą nowinką są opony: Bridgestone w roli jedynego dostawcy zastąpiło włoskie Pirelli. – Mieli mało czasu na rozwój opon – przyznaje Costa. – Czeka nas jeszcze dużo pracy, aby podczas testów przyzwyczaić się do nowego ogumienia.