Po tym pojedynku do 35-letniego Kliczki należą pasy WBA, IBF, WBO, IBO i magazynu "The Ring". Jego starszy brat Witalij jest mistrzem świata organizacji WBC. W Hamburgu sędziowie nie mieli problemów z wytypowaniem zwycięzcy. Punktacja 117: 109, 118: 108, 116: 110 (wszyscy dla Kliczki) nie pozostawia wątpliwości, kto był lepszy, choć kilka rund było wyrównanych.
Takie pojedynki nie śnią się po latach. Nie było ringowej wojny, nokautu, tylko zawrotne tempo od pierwszej do ostatniej rundy i niewiele mocnych ciosów. Co ciekawe, więcej celnych, tzw. power punches, zadał Haye (36), a Kliczko 29. To tylko potwierdza, że Ukrainiec, który dyktował warunki, był ostrożny, nie chciał nadmiernie ryzykować. Trafiał jednak dwa razy częściej (134-72), kłuł rywala lewym prostym (105-36), ale nie dotrzymał słowa, nie wygrał po raz 50. przez nokaut.
Na tę walkę czekano od dawna. Haye od trzech lat zagęszczał atmosferę, obrażał obu braci, choć ci, którzy go dobrze znają, mówią, że to przyzwoity człowiek. Ale dzięki temu rosło zainteresowanie, bilety sprzedawały się jak świeże bułeczki, reklamodawcy stali w kolejce do telewizji, które pokazywały pierwszą od lat unifikacyjną walkę w wadze ciężkiej.
Haye przyleciał do Hamburga prywatnym odrzutowcem, zamieszkał w luksusowym hotelu i podjeżdżał na konferencję bentleyem. Od razu przypomniano, że w 1965 roku The Rolling Stones przyjechali tu starym, małym vanem, zamieszkali w dzielnicy prostytutek, a później dali koncert, który pamiętano po latach. Bokserski koncert nie powalił na kolana, choć mógł się podobać, szczególnie koneserom, którzy nie czekają na krew i wściekłe wymiany ciosów.
Najpierw do ringu na stadionie piłkarskim Hamburger SV wszedł z dziesięciominutowym opóźnieniem Haye, po nim Kliczko. Lało jak z cebra, było zimno, tylko 14 stopni. Nic dziwnego, że na mieszczącą 57 tysięcy widzów Imtech Arena nie dotarli wszyscy posiadacze biletów. Wielu zrezygnowało, ale pokazująca to wydarzenie w Niemczech telewizja RTL nie może narzekać. Pojedynek obejrzało 15,5 mln ludzi ( 67 procent tych, którzy mieli włączone telewizory). Spoty reklamowe były najdroższe w historii RTL.