Tour de France: skończyły się płaskie etapy

Po tygodniu ścigania liderem Tour de France jest Norweg Thor Hushovd. Siódmy etap, a swój drugi w wyścigu, wygrał brytyjski as sprintu Mark Cavendish

Publikacja: 08.07.2011 22:02

Alberto Contador

Alberto Contador

Foto: AFP

W weekend sprinterzy zejdą już jednak na dalszy plan, a swojej szansy mogą szukać faworyci do zwycięstwa w klasyfikacji generalnej. W sobotę VIII etap z Aigurande do Super-Besse Sancy (190 km - transmisja o 14 w Eurosporcie). Trasa niedzielnego, IX etapu poprowadzi z Issoire do Saint-Flour (208 km - 15, Eurosport).

Pierwszy tydzień ścigania w Tour de France jest zwykle polem do popisu dla sprinterów i specjalistów samotnych ataków. Nie inaczej było i w tym roku. Kibice zapamiętają spełnioną obietnicę lidera światowego rankingu Belga Philippe'a Gilberta, który wygrał inauguracyjny etap i został pierwszym liderem wyścigu. Po drużynowej jeździe na czas, wygranej przez grupę Garmin, żółtą koszulkę odebrał mu Hushovd, aktualny mistrz świata. Kolejne dni to sprinterskie popisy Tylera Farrara, Marka Cavendisha, norweski dzień w Lisieux, gdzie wygrał Edvald Boasson Hagen, a Hushovd był trzeci. Wreszcze ponowny sukces Cavendisha, który znów triumfował w Chateauroux, gdzie w 2008 roku odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w Tour de France (w 1998 roku wygrał tam inny as sprintu Mario Cipollini).

Płaskie etapy w Wandei i Bretanii nie były nudne także z punktu rywalizacji o miejsca na podium w klasyfikacji generalnej. Strata Alberto Contadora już pierwszego dnia i próba jej odrabiania przy pierwszej nadarzającej się okazji na kończącym płaski etap wzniesieniu w Mur-de-Bretagne, gdzie przegrał tylko z wiceliderem Cadelem Evansem. Wycofanie się z wyścigu w następstwie kraks Janeza Brajkovicia, Bradleya Wigginsa i Toma Boonena, strata Leviego Leipheimera. Wszystko to świadczy, że już w pierwszym tygodniu ścigania nie można było narzekać na brak emocji. A te najprawdziwsze dopiero przed nami.

Już w ten weekend kolarze zapominają o ściganiu po płaskim, wjeżdżają w bardziej pofałdowany teren Masywu Centralnego. W sobotę czeka ich najtrudniejszy z dotychczasowych podjazd na metę - w Super-Besse Sancyhh na wysokości 1275 m n.p.m. To pierwszy poważniejszy sprawdzian formy dla faworytów wyścigu przed czekającymi ich 14 lipca Pirenejami.

Sobota to dzień, w którym nie można się zgubić. Trzeba utrzymywać kontakt z najgroźniejszymi rywalami, by nic do nich nie stracić, ale także by obserwować ich zachowanie na trasie. Niektórzy już tego dnia mogą się zdradzić ze swoją słabością, inni pokazać, że są wyjątkowo silni. Sam podjazd na metę jest relatywnie krótki - 1,5 km przy średnim przewyższeniu 7,6 procent, ale następuje po ponad 180 kilometrach wznoszącej się i opadającej, bardzo niebezpiecznej trasy. Taki etap może być okazją do kolejnego ataku Alberto Contadora, szukającego zgubionych sekund po opóźnieniu przez kraksę na etapie z Passage du Gois do Mont des Alouettes. Góry nie są jednak na tyle wysokie, by nie mógł ponownie spróbować swej szansy pierwszy lider wyścigu Philippe Gilbert, który w piątek stracił zieloną koszulkę lidera klasyfikacji punktowej na rzecz Hiszpana Jose Joaquina Rojasa.

Ten moment wyścigu przypomina niemal bliźniaczy etap z 2008 roku, gdy w Super-Besse wygrał Włoch Riccardo Ricco, kilka dni później przyłapany na dopingu i wykluczony z wyścigu. Andy Schleck - wówczas debiutujący w Tour de France, a dziś jeden z jego faworytów - przyjechał z 32-sekundowym opóźnieniem. Alberto Contador i jego grupa Astana nie zostali wówczas dopuszczeni do startu w następstwie dopingowych przewin kolarzy z kazachskiej ekipy.

Niedzielny finisz w Saint-Flour to reminiscencja etapu sprzed siedmiu lat, kiedy to w tej miejscowości i w dodatku w dniu święta narodowego Francji wygrał Richard Virenque, który właśnie w 2004 roku ustanowił rekord siedmiu zwycięstw w klasyfikacji górskiej Tour de France. Było to dla niego także siódme etapowe zwycięstwo w Wielkiej Pętli. Kilka miesięcy później po igrzyskach w Atenach Virenque zakończył karierę. Dziś jest ekspertem w ekipie komentatorów Eurosportu.

Thomas Voeckler, najlepszy z Francuzów w tegorocznym wyścigu (21. miejsce - 1.15 min straty do lidera) tak charakteryzuje etap do Saint-Flour z siedmioma średniej trudności premiami górskimi (najwyższa - Col du Pas de Peyrol, 1589 m n.p.m.): „Nie są to Pireneje ani Alpy, ale można się spodziewać stałych ataków. Po tygodniu ścigania i tuż przed pierwszym dniem przerwy ktoś może na tym etapie zyskać, a ktoś inny stracić".

Odpoczynek zaplanowano na poniedziałek w Lioran Cantal. W wysokie góry kolarze wjadą w czwartek 14 lipca na XII etapie z Cugnaux do Luz-Ardiden.

 

Klasyfikacja generalna (po siedmiu etapach)

1. T. Hushovd (Norwegia, Garmin-Cervelo) 28:29.27;

2. C. Evans (Australia, BMC) 1 s straty;

3. F. Schleck (Luksemburg, Leopard-Trek) 4;

4. D. Millar (Wielka Brytania, Garmin-Cervelo) 8;

5. A. Kloeden (Niemcy, Radioshack) 10;

6. J. Fuglsang (Dania, Leopard-Trek) 12;

7. A. Schleck (Luksemburg, Leopard-Trek) 12;

8. T. Martin (Niemcy, HTC-Highroad) 13;

9. P. Velits (Słowacja, HTC-Highroad) 13;

10. R. Gesink (Holandia, Rabobank) 20;...

24. A. Contador (Hiszpania, Saxo Bank) 1.42;

46. M. Paterski (Polska, Liquigas) 4.20;

129. M. Bodnar (Polska, Liquigas) 14.18;

159. S. Szmyd (Polska, Liquigas) 19.44;

W weekend sprinterzy zejdą już jednak na dalszy plan, a swojej szansy mogą szukać faworyci do zwycięstwa w klasyfikacji generalnej. W sobotę VIII etap z Aigurande do Super-Besse Sancy (190 km - transmisja o 14 w Eurosporcie). Trasa niedzielnego, IX etapu poprowadzi z Issoire do Saint-Flour (208 km - 15, Eurosport).

Pierwszy tydzień ścigania w Tour de France jest zwykle polem do popisu dla sprinterów i specjalistów samotnych ataków. Nie inaczej było i w tym roku. Kibice zapamiętają spełnioną obietnicę lidera światowego rankingu Belga Philippe'a Gilberta, który wygrał inauguracyjny etap i został pierwszym liderem wyścigu. Po drużynowej jeździe na czas, wygranej przez grupę Garmin, żółtą koszulkę odebrał mu Hushovd, aktualny mistrz świata. Kolejne dni to sprinterskie popisy Tylera Farrara, Marka Cavendisha, norweski dzień w Lisieux, gdzie wygrał Edvald Boasson Hagen, a Hushovd był trzeci. Wreszcze ponowny sukces Cavendisha, który znów triumfował w Chateauroux, gdzie w 2008 roku odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w Tour de France (w 1998 roku wygrał tam inny as sprintu Mario Cipollini).

SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje