Jenson Button twierdzi, że nie wierzy w zabobony, ale po inaugurującym sezon Formuły 1 wyścigu w Melbourne żartował, że sekret jego zwycięstwa tkwi w sypialni.
– Kiedy tylko odebraliśmy klucz do pokoju hotelowego, Jessica (partnerka Buttona – przyp. red.) uśmiechnęła się i powiedziała, że to ten sam, w którym spałem, gdy wygrywałem – opowiadał kierowca McLarena. Poprzednio mieszkał w nim w 2009 i 2010 roku. I za każdym razem stawał na najwyższym stopniu podium. A gdy w ubiegłym sezonie został zakwaterowany w innym, zajął dopiero szóste miejsce. Sebastian Vettel (w Australii drugi) obiecał, że dopilnuje, by w przyszłym roku znów do niego nie trafił.
Broniący tytułu mistrza świata Niemiec do takich spraw przywiązuje wagę. Wkładanie monety do buta, wymiana kasku na nowy po wygranym wyścigu – to tylko niektóre z jego zwyczajów. David Coulthard jeździł kiedyś zawsze w tych samych szczęśliwych bokserkach, a Alex Wurz w butach różnego koloru, ale generalnie kierowcom Formuły 1 – choć unikają jeszcze m.in. numeru 13 na bolidzie – daleko do piłkarzy. O ich przesądach można by napisać książkę. Wchodzenie prawą (lub po prostu uważaną za lepszą) nogą na boisko, dotykanie murawy czy wykonywanie znaku krzyża stało się już powszechne.
Obrońca Chelsea i reprezentacji Anglii John Terry przyznał kiedyś, że ma z 50 różnych przesądów. Zawsze siada na tym samym miejscu w klubowym autokarze, w drodze na stadion słucha płyty Ushera, a gdy na Stamford Bridge przyjeżdża samochodem, parkuje w tym samym miejscu. Tam już - a jakże - korzysta z wybranego przez siebie pisuaru (podobny zwyczaj ma m.in. napastnik Bayernu Mario Gomez). Getry obwiązuje taśmą trzykrotnie. Ma też szczęśliwe ochraniacze, dostał je od Franka Lamparda.
Były napastnik reprezentacji Niemiec, a obecnie prezes rady nadzorczej Bayernu Karl-Heinz Rummenigge też nie wpuszczał nikogo na swoje miejsce w autokarze, a dodatkowo przed każdym meczem zjadał trzy biszkopty i popijał je herbatą. Anglik Gary Lineker nigdy nie tracił energii na oddawanie strzałów na bramkę w trakcie rozgrzewki. Jeśli nie udało mu się zdobyć gola w pierwszej połowie, na drugą zakładał nową koszulkę. Gdy i to nie pomagało, szedł do fryzjera.