Ale po meczu Korony  z Zagłębiem (0:2) trener  kieleckiej drużyny Leszek  Ojrzyński przed kamerami  Canal+ zapytał: czy to przypadek, że mecz prowadził sędzia z Łodzi, a właśnie z drużyną z tego miasta (ŁKS) Korona spotka się w następnej kolejce?

Trener Ojrzyński miał prawo takie pytanie zadać. Sędzia Paweł Pskit pokazał w  meczu Korona – Zagłębie trzy kartki czerwone i 15 żółtych. Kiedy podczas mundialu w Niemczech rosyjski sędzia Walentin Iwanow dokonał podobnego wyczynu (16 kartek żółtych i cztery czerwone w spotkaniu Portugalia – Holandia), odsunięto go od kolejnych meczów.

Nie ma limitu kartek, które może pokazać sędzia, zwykle jednak częściej karzą w ten sposób ci sędziowie, którzy źle interpretują wydarzenia na boisku, nie panują nad sytuacją i myślą, że kartkami zdobędą autorytet.

Trener Ojrzyński zwrócił uwagę na błąd w doborze sędziów, mogący rodzić podejrzenia, że komuś zależało na przetrzebieniu Korony, aby za tydzień kilku jej zawodników nie mogło zagrać z ŁKS. Mam nadzieję, że to tylko niedopatrzenie Kolegium Sędziów PZPN. Ale kiedy rozmawiam z trenerami i piłkarzami o niektórych meczach i porównuję ich opinie ze swoimi wątpliwościami, czasami tracę wiarę w czystość gry.

Ludzie znacznie bardziej ode mnie kompetentni mówią, żebym nie skreślał ŁKS, bo może się uratować przed spadkiem kosztem Lechii Gdańsk. Patrzę na terminarz ostatnich czterech kolejek i też widzę, że jest to możliwe. Normalnie powiedziałbym, że wszystko zależy od piłkarzy. Po słowach Leszka Ojrzyńskiego powinienem jednak dodać, że nie tylko. W końcu z Łodzi jest także przewodniczący Kolegium Sędziów Zbigniew Przesmycki. A może Paweł Pskit dlatego pokazał tyle kartek, że głównym instruktorem polskich sędziów podczas zimowego kursu w Turcji był  Walentin Iwanow?