Śląsk coraz bliżej, Legia dużo dalej

Legia już kilka tygodni temu wydawała się stuprocentowym faworytem rozgrywek.

Publikacja: 04.05.2012 02:28

Miała przewagę czterech punktów i dość dobry układ kolejnych gier. Trudno to było roztrwonić. Porażka w Gdańsku niemal przekreśla jej szanse na tytuł, a może nawet na podium, co jeszcze niedawno trudno sobie było wyobrazić. Legia gra zrywami. Albo ma serię meczów bez porażek i nawet bez straconej bramki, albo nie wygrywa czterech ostatnich meczów z rzędu. Tak się mistrzostwa nie zdobywa. Wygranie Pucharu Polski chyba jeszcze bardziej utwierdziło piłkarzy Legii w poczuciu wielkości, mimo że zwycięstwa nad Gryfem Wejherowo i Arką Gdynia to nie to samo co ekstraklasa.

Śląsk do niedawna był jedną z najsłabszych drużyn. Wydawało się, że skończyła się sielanka między trenerem a piłkarzami, których publicznie krytykował.

I nagle wszystko się zmieniło. Orest Lenczyk znalazł znowu wspólny język z piłkarzami, wrócił po kontuzji Sebastian Mila, wszystko zaczęło grać – dosłownie i w przenośni.

Ruch robi bardzo dobre wrażenie, które zmienia się co jakiś czas, po meczach całkiem nieudanych. Lech zbyt późno zmienił trenera. Plecy najgroźniejszych rywali ledwie mu daleko w przodzie majaczyły, a mimo to ruszył w pościg i coraz bardziej zbliżał się do czołówki. Korona jakoś nigdy mnie nie przekonywała. Wyrobiła sobie pozycję nadmiernie ostrą grą, zapracowała na miejsce w czołówce, ale trudno myśleć poważnie o drużynie, w której stoper staje się napastnikiem, zresztą najbardziej widocznym. A taką drogę przebył Pavol Stano, rozmiar buta 48, największy w ekstraklasie. Przed ostatnią kolejką największe szanse na tytuł ma Śląsk. Orest Lenczyk już raz go zdobył, z Wisłą Kraków, w roku 1978. 34 lata temu.

Franciszek Smuda nie powołał na Euro ani jednego piłkarza Śląska. Największe szanse miał Sebastian Mila, który wczoraj asystował przy trzech bramkach. Nikt w Polsce z rzutów wolnych i rożnych nie podaje piłki tak jak on. Ciekawe, że do kadry Mila nie pasuje.

Bez klasy żegnali się z warszawską publicznością poloniści. Gdyby Józef Wojciechowski nie zwolnił Jacka Zielińskiego, być może Polonia zajęłaby miejsce w pierwszej czwórce a właściciel nie musiałby się wycofywać z klubu. Zbyt dużo gwałtownych zmian nigdy nie wpływa dobrze na wynik. Zwłaszcza kiedy Zielińskiego zastępuje Czesław Michniewicz.

Sport
Koniec Thomasa Bacha. Zbudował korporację i ratował świat sportu przed rozłamem
Sport
Po igrzyskach w Paryżu czekają na azyl. Ilu sportowców zostało uchodźcami?
Sport
Wybiorą herosów po raz drugi!
SPORT I POLITYKA
Czy Rosjanie i Białorusini pojadą na igrzyska? Zyskali silnego sojusznika
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Sport
Robin van Persie: Artysta z trudnym charakterem
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń