Układ z pozoru jest prosty: 64 pola, 32 figury i dwa wielkie ego – ale z tego rodzą się miliony kombinacji: przed, w trakcie i po meczu. Nie tylko na szachownicy, bo czasem równie ciekawe jest to, co dzieje się obok. Wielkie kłótnie i podchody, bo to naprawdę królewska gra, gdy przy szachownicy siadają dwaj arcymistrzowie, a w tle jest jeszcze tytuł mistrza świata.
W historii mistrzostw świata były już zrywane mecze, secesje, wzajemne pretensje i uszczypliwości. W końcu od tego się zaczęło, gdy Wilhelm Steinitz ograł w 1866 roku Adolfa Anderssena.
Nie było jeszcze do końca ustalonych zasad wyłaniania mistrza świata, ani organizacji, która by nad wszystkim panowała, ale Steinitz uznał się za najlepszego i ogłosił to światu w wydawanym przez siebie „Międzynarodowym Magazynie Szachowym".
Nie wszyscy mu uwierzyli. Jego przeciwnicy natychmiast zaczęli podnosić, że gdyby Paul Morphy nie wyjechał do USA, pokazałby Steinitzowi miejsce w szeregu, ale nikt nigdy tego nie zweryfikował. Z Anderssenem (który też podobno szczyt formy osiągnął później) już się więcej nie spotkali, więc wątpliwości pozostały.
Spór rozstrzygnął się na krótko w 1872 roku, kiedy Steinitz pokonał podczas zaciętego meczu w Londynie kolejną wschodzącą gwiazdę, urodzonego w Lublinie Jana Zukertorta. Z tej okazji niektóre inne fachowe pisma zaczęły nazywać Steinitza mistrzem świata, ale to nie przekonało wszystkich.