Nawierzchnia rzadko używanej pętli jest zabójcza dla opon, a ciasne zakręty po długich prostych testują wytrzymałość hamulców. Polskim kibicom Grand Prix Kanady kojarzy się przede wszystkim z jedynym triumfem Roberta Kubicy w Formule 1, który krakowski zawodnik odniósł za kierownicą BMW Sauber w sezonie 2008 – rok po dramatycznie wyglądającej kraksie, do której doszło na tym samym torze. Obiekt w Montrealu ma jednak dwóch swoich bohaterów: Lewisa Hamiltona i Michaela Schumachera.
Ten pierwszy w czterech startach na wyspie Notre Dame trzy razy zdobył pole position i odniósł dwa zwycięstwa – w tym swoje pierwsze w Formule 1, w sezonie 2007. „Schumi" startował tu siedemnaście razy i wygrał aż siedmiokrotnie, a na podium stawał w sumie aż 12 razy. Poza miłymi wspomnieniami z Montrealu, obu kierowców łączy coś jeszcze. Żaden z nich w tym sezonie nie wygrał jeszcze wyścigu, choć na najwyższym stopniu podium stawali ich zespołowi koledzy: Jenson Button z McLarena i Nico Rosberg z Mercedesa.
W pierwszych sześciu Grand Prix za każdym razem triumfował inny kierowca i wiele wskazuje na to, że ten rekord może zostać w Kanadzie poprawiony. Hamilton uzyskiwał najlepsze czasy w obu piątkowych sesjach treningowych, a Schumacher może wykorzystać przewagę, jaką na długich prostych kanadyjskiego toru dawać będzie mu stosowany przez Mercedesa „podwójny" system DRS, zmniejszający opór obu skrzydeł. W przeciwieństwie do poprzedniego wyścigu, nad Niemcem nie wisi już karne przesunięcie do tyłu na polach startowych za wcześniejsze przewinienie – dwa tygodnie temu w Monako „Schumi" wygrał kwalifikacje, ale po uwzględnieniu kary za spowodowanie kolizji w GP Hiszpanii startował z szóstego pola i nie odegrał w wyścigu żadnej roli.
W Kanadzie może być inaczej – Schumacher co prawda ukończył piątkowe jazdy z siódmym czasem, ale zdaniem kierowcy prawdziwy potencjał Mercedesa jest większy. – Po południu miało padać, więc w porannej sesji chcieliśmy sprawdzić oba rodzaje opon – tłumaczył Niemiec. – Po południu nie mieliśmy więc świeżych kompletów ogumienia i klasyfikacja nie odzwierciedla prawdziwego układu sił. Deszcz tym razem oszczędził kierowców i rozpadało się dopiero godzinę po zakończeniu treningu. Aura spełniła oczekiwania zespołów McLaren i Ferrari, które nie przestraszyły się deszczowych prognoz i nie próbowały wykonać całej zaplanowanej pracy podczas pierwszej sesji. Zaoszczędzone komplety opon z pewnością pomogły Hamiltonowi oraz Fernando Alonso i Felipe Massie, sprawdzającym nową konfigurację wydechu, zająć pierwsze trzy miejsca w popołudniowym treningu.
Różnice w czołówce były jednak niewielkie (czternasty w zestawieniu Romain Grosjean stracił do najlepszych niewiele ponad sekundę), co zwiastuje zaciętą walkę o najlepsze pozycje startowe w sobotę oraz o zwycięstwo i punkty w niedzielnym wyścigu. W tym sezonie zdążyliśmy się już przekonać, że możliwe jest każde rozwiązanie i, co podkreśla zresztą Mark Webber z Red Bulla, w tej chwili nie da się przeprowadzić wyraźnego podziału na zespoły czołówki i środka stawki.