Smutno i żal

Wreszcie miało być inaczej, a było jak zwykle. W pierwszej połowie Polacy zagrali bardzo dobrze a do pełni szczęścia brakowało tylko bramek. Tylko?

Publikacja: 17.06.2012 02:09

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Z grubsza biorąc w piłce chodzi właśnie o to, żeby strzelać bramki. Jeśli w czasie 270 minut, czyli ponad czterech godzin pobytu na boisku, w trzech meczach Polacy strzelają tylko dwie bramki, to trudno się dziwić, że odpadają.

Jeśli podstawową formą ataku jest dalekie podanie do Roberta Lewandowskiego, który nie jest w stanie wygrać z kilkoma pilnującymi go obrońcami naraz, to trudno marzyć o sukcesie. Lewandowski w Borussii ma wsparcie kolegów, a w reprezentacji rzadziej. On nawet jeśli zdoła przyjąć piłkę, nie może jej podać do siebie samego. A nikogo w pobliżu zwykle nie ma.

Kiedy w pierwszej połowie atakował cały zespół, byliśmy bliscy pokonania Petra Cecha. Kiedy w drugiej połowie Czesi przejęli inicjatywę, nie znalazł się w naszej drużynie nikt, kto mógłby ją zmobilizować. Nie zrobił tego nawet Jakub Błaszczykowski, mimo że on do roli dyrygenta nadaje się najbardziej. Nie mogli zrobić - Eugen Polański ani Dariusz Dudka bo oni sprawdzają się świetnie w rozbijaniu akcji a nie ich konstruowaniu. Z trójki środkowych pomocników najbardziej do prowadzenia gry nadawał się Rafał Murawski, ale to właśnie po jego stracie piłki padła bramka.

Polacy mieli dwa razy więcej niecelnych podań niż Czesi. Są też jedną z najczęściej faulujących drużyn w tym turnieju. Co z tego, że ambitnie walczą, skoro niewiele z ich potu pożytku. Potwierdziły się wszystkie obawy, jakie mieliśmy przed turniejem.

Analizując chłodno (czy chłodno w ogóle można?) wszystkie trzy mecze, będziemy przypominać emocje, towarzyszące każdemu występowi, bramki Lewandowskiego i Błaszczykowskiego oraz obroniony przez Przemysława Tytonia rzut karny. Z boiska tylko tyle.

Z jego okolic - nieprawdopodobne emocje, wspaniały doping, zainteresowanie turniejem ludzi, którzy dopiero teraz odkryli uroki piłki nożnej. To wszystko pozostanie i kiedyś wreszcie Polska wygra jakiś ważny mecz. Czekamy na to od mistrzostw świata w Hiszpanii, czyli od 30 lat. Jedną generację. W naszej reprezentacji wcześniej urodził się tylko Marcin Wasilewski. A z drugiej strony straciliśmy wszyscy marzenia i rozbudzone nadzieje. Bo dlaczego niby Polska miałaby awansować do ósemki najlepszych reprezentacji w Europie, skoro w rankingu FIFA zajmuje miejsce w siódmej dziesiątce. Dla świata odpadnięcie Polski nie jest niespodzianką. A u nas już jesień.

Z grubsza biorąc w piłce chodzi właśnie o to, żeby strzelać bramki. Jeśli w czasie 270 minut, czyli ponad czterech godzin pobytu na boisku, w trzech meczach Polacy strzelają tylko dwie bramki, to trudno się dziwić, że odpadają.

Jeśli podstawową formą ataku jest dalekie podanie do Roberta Lewandowskiego, który nie jest w stanie wygrać z kilkoma pilnującymi go obrońcami naraz, to trudno marzyć o sukcesie. Lewandowski w Borussii ma wsparcie kolegów, a w reprezentacji rzadziej. On nawet jeśli zdoła przyjąć piłkę, nie może jej podać do siebie samego. A nikogo w pobliżu zwykle nie ma.

Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?