Reklama
Rozwiń

Rewolucji po klęsce nie będzie

Polacy odpadli z igrzysk w fatalnym stylu, ale włoski trener Andrea Anastasi pracuje dalej

Publikacja: 10.08.2012 02:15

Rewolucji po klęsce nie będzie

Foto: Fotorzepa

Michał Kołodziejczyk z Londynu

Porażka 0:3 z Rosją pokazała nam miejsce w szeregu. W awans do półfinału po grupowych wpadkach z Bułgarią i Australią trudno było wierzyć, ale przecież siatkarze nieraz mówili, że ich wielkość polega na podnoszeniu się w trudnych momentach.

Drużyna, która z czterech ostatnich wielkich imprez wracała z medalami, zawiodła jednak w najważniejszym momencie. Andrea Anastasi przyznawał, że problemy Polaków zaczęły się już wcześniej, jego siatkarze nie wyszli na boisko, żeby wygrać.

– Coś było nie tak w nastawieniu do tego spotkania. Nie jestem czarodziejem, nie wiem wszystkiego. Bardzo żal mi chłopaków, bo wszyscy szykowaliśmy się na sukces w Londynie. Ale to młoda drużyna, za dwa lata są mistrzostwa świata w Polsce, możemy je wygrać – mówił trener.

Z Raulem Lozano po piątym miejscu w Pekinie nie przedłużono kontraktu. Daniel Castellani po odpadnięciu z mistrzostw świata w drugiej rundzie podał się do dymisji.

Anastasi zostaje, jego umowę przedłużono o kolejne dwa lata jeszcze przed igrzyskami. Prezes PZPS Mirosław Przedpełski mówił wtedy, że wierzy w dobry występ w Londynie, a nawet jeśli go nie będzie, ufa Anastasiemu, który ma przygotować drużynę do mistrzostw świata w Polsce.

– I nic się nie zmieniło. Nie zwątpiłem w naszego trenera, nie ma żadnego zagrożenia, że nagle zaczniemy myśleć nad jakimś innym rozwiązaniem. Drużyna była dobrze przygotowana, ale nagle coś ją zahamowało. Nie jestem takim znawcą siatkówki jak Anastasi. Spodziewam się, że po powrocie do Polski przedstawi nam raport, w którym przeanalizowane będą przyczyny porażki – mówi „Rz" Przedpełski.

Szybko do domu

Siatkarze wczoraj nie chcieli rozmawiać, niektórzy z rodzinami kręcili się po wiosce, inni pojechali do Londynu.

Chcą wyjechać z Anglii jak najszybciej, tylko Anastasi nie zmienił rezerwacji biletu i wyląduje w Warszawie zgodnie z planem – w poniedziałek. Zbigniew Bartman, Marcin Możdżonek i Michał Ruciak znaleźli bilety na dzisiaj. PZPS poinformował, że pozostali zawodnicy wybrali „inne terminy i inne porty docelowe powrotu". Zamiast przejazdu odkrytym autokarem przez miasto siatkarze wracają po cichu, żeby nikt ich nie zauważył.

– Nie chowają się, tylko chcą wracać jak najszybciej do domów i musimy to uszanować. Myślę, że turniej przegrali trochę w głowach, bo fizycznie byli dobrze przygotowani. Musieli jednak być przez ostatnie trzy i pół miesiąca non stop na tym samym poziomie koncentracji. Zmierzyli się z tym napompowanym przez media balonem oczekiwań i nie dali rady – mówi Przedpełski.

Może nawet bardziej od wyniku  meczu z Rosją boli styl, w jakim Polacy walczyli w tym spotkaniu. Nawet nie zbliżyli się do swoich statystyk z Ligi Światowej, wcześniejsze porażki z Bułgarią i przede wszystkim z Australią spowodowały, że pierwszy raz za czasów Anastasiego zaczęli wątpić. Wcześniej powtarzali, że osiągane przez nich wyniki pokazują sens pracy, że są jak zaprogramowani. Nagle program się zawiesił. Zwycięstwo z Australią dałoby pierwsze miejsce w grupie i ćwierćfinał z Niemcami. Nikt nie potrafił zapomnieć o tej porażce.

– Liczyłem przynajmniej na półfinał, ale porażka z Australią postawiła nas w bardzo trudnej sytuacji. Nie wiem, czy szczyt formy nie przyszedł za wcześnie. Na świecie jest osiem drużyn, które grają na równym wysokim poziomie, a my trafiliśmy na swój słaby dzień i Rosjan będących w naprawdę dobrej dyspozycji. Stany Zjednoczone też przegrały, chociaż przecież zawsze do igrzysk są świetnie przygotowane. Taki jest sport, raz się wygrywa, raz przegrywa – tłumaczy Przedpełski.

Spokój trenera

Anastasi w przerwie technicznej meczu z Rosją krzyczał do swoich zawodników: „Cały sezon dobrze gracie, a teraz nie potraficie?". Porażkę przyjął jednak spokojnie. Pocieszał zapłakanych siatkarzy, dziękował im za pracę i walkę. Tłumaczył, że chciał być dla nich jak ojciec, w którym można znaleźć oparcie w trudnym momencie.

– Ciężko szukać wyjaśnienia przyczyn porażki w najważniejszym meczu życia. Na pewno była presja, ale nie można powiedzieć, że przegraliśmy, bo kibice spodziewali się po nas zwycięstwa. Nadzieje były duże, niestety, rozczarowanie jest jeszcze większe – mówił po meczu Bartman.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku