Reklama
Rozwiń

Dwaj na Księżycu

Działa się historia: Usain Bolt obronił złoto na 200 m, rekord świata też był, ale Davida Rudishy na 800 m. Dziś młotem rzuca Anita Włodarczyk

Publikacja: 10.08.2012 02:00

Paweł Wilkowicz z Londynu

Póki nie było Bolta, te cztery cyfry wyznaczały granicę ludzkich możliwości: 19 sekund, 32 setne, kosmiczny rekord świata Michaela Johnsona z igrzysk 1996 roku. Dziś można z takim czasem zostać drugi raz z rzędu mistrzem olimpijskim, co się nikomu wcześniej na 200 m nie udało, zrobić za metą kilka pompek, żeby pokazać, że było łatwo, i jeszcze usłyszeć: co tak wolno, dlaczego nie było rekordu?

Usain rekordu nie zapowiadał, a pobić go na 200 metrów jest dużo trudniej niż na 100, bo średnia prędkość jest wyższa i trzeba ją utrzymać dłużej. Ale wiadomo – gdy on wychodzi na bieżnię i wyświetlają czas jego rekordu, 19,19, zawsze jest gęsto od oczekiwań. Nawet jeśli jeszcze ledwie pięć dni wcześniej było gęsto od obaw, czy aby nie zbliża się koniec jego rządów.

Kilka pompek

Koniec się nie zbliża, Bolt właśnie, zgodnie z obietnicą złożoną przed Londynem, oderwał się od zwykłych lekkoatletów i pobiegł tam, gdzie jeszcze długo będzie sam: nikt wcześniej nie potrafił obronić w normalnych okolicznościach (czyli bez dopingowej dyskwalifikacji rywala) ani tytułu na 100 m, ani na 200 m, a co dopiero obronić je w odstępie pięciu dni. Ale tych kilka pompek i niedbałe: „Chciałem, to mam" do kamery to już była blaga. Zwycięstwo tym razem nie przyszło Boltowi tak lekko. I nawet się trochę tego wieczoru wzruszył, choć wcześniej jak zwykle dokazywał: w sali rozgrzewek udawał, że powala ciosem Amerykanina Wallace'a Spearmona, a dziewczynę, która odebrała jego rzeczy przed startem, pytał, czy nie chciałaby pobiec za niego.

Wystrzelił z bloków rewelacyjnie, miał dużą przewagę, potem Yohan Blake zaczął się zbliżać. Naciskał, doganiał, w końcu opadł z sił. Dzieliło ich na mecie 12 setnych. Dokładnie tyle samo, ile na mecie 100 m. Całe podium należało do Jamajki, choć to za mało powiedziane: ono należało w całości do Racers Club Track z Kingston. Tam ćwiczą oni trzej: Bolt, Blake i Warren Weir, pochodzący jak Usain z Trelawny.

Rekord świata padł, gdy oni jeszcze byli w dresach. I świetnie pasował do tego wieczoru: jamajskie podium i 1,40,91, kolejny rekord Davida Rudishy na 800 m, pierwszy poniżej minuty 41 sekund, to dwa symbole krajów, które w czasach gdy lekkoatletyka jest w kryzysie, pozostały zielonymi wyspami. Tak jak na Jamajce każda rodzina marzy teraz, by wychować dziecko na sprintera, tak w Kenii cały przemysł wyrósł wokół biegów dłuższych.

Rudisha narzucił takie tempo, że zmusił niemal wszystkich uczestników finału do pobicia rekordów życiowych. A organizator londyńskich igrzysk Sebastian Coe patrzył z trybun i doceniał. Od 1979 znalazło się tylko trzech biegaczy, którzy poprawiali rekord na 800 m. Właśnie Coe, Wilson Kipketer i Rudisha. Dokładnie tak samo jest z biegiem 200 m. Od 1979 na liście rekordzistów są tylko Pietro Mennea, Johnson i Bolt.

Zapomnieć o Betty

Dziś od 20.35 Anita Włodarczyk mierzy w złoto w rzucie młotem (a o 20 Łukasz Michalski zaczyna finał tyczki). W kwalifikacjach była najlepsza, i mówi, że rzutu na 75,68 m nawet nie poczuła, jeszcze sporo może dołożyć. Ale wie też, że rywalki, Niemka Betty Heidler, Rosjanka Tatiana Łysenko, Białorusinka Oksana Miankowa i Chinka Wenxiu Zhang mają mocne i mięśnie i nerwy. Nie wpadną w panikę, jak amerykańscy kulomioci w dwóch igrzyskach z rzędu na widok świetnych prób Tomasza Majewskiego.

Włodarczyk jest na tegorocznych listach światowych za wszystkimi wspomnianymi rywalkami, wyprzedza ją jeszcze Rosjanka Gulfija Chanafiejewa. Broniąca złota z Pekinu Białorusinka Miankowa rzuciła już w tym sezonie trzy razy za linię 78 m. Ale wszystkie te próby miała na zawodach u siebie, a w nich zwykle wschodni siłacze i siłaczki są dużo mocniejsi, niż gdy przychodzi im rzucać na obcych stadionach.

Włodarczyk rzuciła już w tym roku 76,81, w niedawnym Memoriale Kusocińskiego. W konkursach olimpijskich do złota wystarczało dotychczas 76,34 i mniej. Od dłuższego czasu Polka nie miała kontuzji, co ją podbudowało, wróciła lekkość. Włodarczyk przestała też za wszelką cenę ścigać się z Betty Heidler. Kiedyś to niechęć do Heidler, traktującej rywalki z góry i brzydko odreagowującej porażki, nakręcała ją do walki. W Berlinie Włodarczyk opowiadała, że przed finałem MŚ miała sen, w którym odgryzała Heidler palec. Dziś potrafi już podchodzić do tej rywalizacji z dystansem.

Bójka w sztafecie

Medal pomógłby ugasić pożar, który wywołali czterystumetrowcy ze sztafety. We wtorek Kamil Budziejewski pobił w wiosce olimpijskiej najmłodszego w ekipie Patryka Dobka. Sprawa wyszła na jaw dopiero wczoraj, gdy sztafeta pobiegła w eliminacjach w zmienionym składzie. Bez Budziejewskiego, który został zawieszony, a ciąg dalszy nastąpi w Polsce.

Sztafeta odpadła, w dzisiejszym finale pobiegnie natomiast Oscar Pistorius. Awansował bez biegu, bo zanim przyszła jego kolej, Ofentse Mogawane zderzył się z Kenijczykiem Vincentem Kiilu, upadł i po proteście dopuszczono RPA jako dziewiątą sztafetę finału.

Paweł Wilkowicz z Londynu

Póki nie było Bolta, te cztery cyfry wyznaczały granicę ludzkich możliwości: 19 sekund, 32 setne, kosmiczny rekord świata Michaela Johnsona z igrzysk 1996 roku. Dziś można z takim czasem zostać drugi raz z rzędu mistrzem olimpijskim, co się nikomu wcześniej na 200 m nie udało, zrobić za metą kilka pompek, żeby pokazać, że było łatwo, i jeszcze usłyszeć: co tak wolno, dlaczego nie było rekordu?

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku