Polski paraliż olimpijski

Dziesięć medali, w tym tylko dwa złote, to rozczarowanie. Ministerstwo Sportu zapowiada zmianę systemu przygotowań

Publikacja: 12.08.2012 22:08

Polski paraliż olimpijski

Foto: PAP, Adam Ciereszko Adam.C Adam Ciereszko

Korespondencja  z Londynu

„Nie wiem" - te słowa w Londynie słyszeliśmy najczęściej. Polacy przyzwyczaili nas do porażek, których przyczyn nie potrafili znaleźć. Po dziesięciu medalach w Atenach i dziesięciu w Pekinie te igrzyska miały być dla nas odskocznią, mieliśmy pójść w górę, tymczasem okazało się, że świat zaczął nam jeszcze szybciej uciekać.

- Dziesiątka stała się naszą magiczną liczbą, nie potrafimy przełamać tej bariery. Jedni nazywają to stabilizacją, inni porażką. Jeśli chcemy pozostać w czołówce, musimy zmienić cały system przygotowań. Tego nie da się ogarnąć metodami prowizorycznymi, niezbędne są zmiany na wszystkich szczeblach - mówi prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzej Kraśnicki.

Pieniędzy  nie brakowało

Reprezentacja Polski na igrzyska liczyła 216 sportowców, 31 z nich weszło do finałowych rozgrywek, cztery razy zajmowali miejsca tuż za podium.

Najbardziej bolały spektakularne klęski. Marcin Dołęga wiele razy osiągał wynik, który w Londynie dałby mu złoty medal, tymczasem spalił wszystkie trzy podejścia. O medalach przed igrzyskami wspominaliśmy także, analizując  możliwości kajakarza Piotra Siemionowskiego, Agnieszki Radwańskiej, reprezentacji siatkarzy, Pawła Fajdka w rzucie młotem czy Konrada Czerniaka w pływaniu.  Zamiast podium były występy, które nawet nie dawały miejsca w finałach albo wystarczały na zajęcie w nich ostatniego miejsca.

Pieniędzy na przygotowania do igrzysk nie brakowało. Grupa głównych kandydatów do medali była traktowana przez Ministerstwo Sportu na wyjątkowych zasadach, z odrębnym budżetem.

Klub Londyn powstał w 2009 roku, trafili do niego medaliści z Pekinu i zawodnicy z podium mistrzostw świata w konkurencjach olimpijskich. 28 osób miało prawo do indywidualnego toku przygotowań, aż 93 trafiły na specjalną ścieżkę. Mieliśmy przestać topić pieniądze w przeciętności, dobrze miało być tylko zawodnikom z medalową szansą.

Pani minister obiecuje

W Londynie osiem z dziesięciu medali zdobyli sportowcy z Klubu, ale jednocześnie tylko co czwarty wspierany zawodnik znalazł się na miejscu punktowanym. Kraśnicki pytany o Klub ma dużo wątpliwości. Mówi, że stworzenie idealnych warunków to dobra rzecz, ale pyta, co z olimpijskimi nadziejami, które  nie uczestniczą w dzieleniu tortu.

- Klub Londyn od początku był moim zdaniem nieporozumieniem. Trzeba dać szansę tym z tyłu, żeby deptali po piętach czołówce, a nie tylko forować najlepszych. Nie chcę Klubu Rio 2016. Chcę, żeby nasz sport wsparli najlepsi fizjoterapeuci, genetycy, ludzie od żywienia, antydopingowcy. Trzeba nam fachowców. Pieniędzy na wszystko starczyło, jeśli chodzi o przygotowania, sprzętu było pod dostatkiem, co kto chciał, to dostał - tłumaczy Józef Bejnarowicz, prezes Polskiego Związku Kajakowego.

Minister Joanna Mucha była w Londynie, ale nie chciała rozmawiać o naszych wynikach. Początkowo miała się nawet pojawić na sobotniej konferencji, jednak zapowiedziała, że przedstawi program zmian we wtorek, już w Warszawie.

Dyrektor Departamentu Sportu Wyczynowego Jerzy Eliasz twierdzi, że ministerstwo od dawna opracowuje program uzdrowienia polskiego sportu. Nie umiał odpowiedzieć, co czeka Klub, ale stwierdził, że są szanse na kontynuowanie programu.

- Dokładnie analizujemy starty naszych sportowców i będziemy rozliczać poszczególne związki. Zapewniliśmy środki na odpowiednie przygotowanie do igrzysk, ale przecież nie możemy brać odpowiedzialności za poszczególne występy. Liczyliśmy na medale w tenisie, szermierce czy pływaniu, a w tych dyscyplinach nic nie znaczyliśmy. Sprawa dotacji jest bardziej skomplikowana, na jej wysokość mają wpływ wyniki, ale nie są decydującym czynnikiem. Kryteriów jest aż 12. Nadal chcemy wspierać najlepszych, ale trzeba przeanalizować nasze działania pod kątem wsparcia dla zawodników zaplecza kadry, tych z drugiego i trzeciego rzutu  - mówił.

Koniec pudrowania

W Rio może być jeszcze gorzej. Jeszcze nigdzie nie powstał program, który pozwoliłby odbić się od dna w cztery lata. Brytyjczycy w Atlancie mieli jeden złoty medal, podjęli decyzję o inwestycji w sport od  szkół podstawowych. Po 16 latach w Londynie wywalczyli 28 złotych medali i dołączyli do światowych potęg - Stanów Zjednoczonych i Chin.

Właśnie drogę wielkiej Brytanii wiele osób wskazuje jako modelową. Obawa jest jedna - czy wszystkim wystarczy cierpliwości. Sukcesy na igrzyskach mogłyby się zacząć dopiero w 2024, 2028 roku. I trzeba pamiętać jeszcze o jednym - brytyjskie medale kosztowały drogo. Nas na takie wydatki nie stać.

- W Londynie przyglądałem się nie tylko zawodom, widziałem wiele programów w telewizji o tym, jak funkcjonuje brytyjski sport. Jestem pod wrażeniem konsekwencji w realizowaniu założeń sprzed kilkunastu lat. Zmieniło się wszystko: od szkół, przez samorządy, po związki. W Polsce brakuje spójności, nie ma nawet decyzji, którymi dyscyplinami się zajmujemy, które chcemy rozwijać. Brakuje porozumienia między szkoleniem a polityką inwestycyjną. Powstają obiekty w miejscach, gdzie dany sport nie ma tradycji, nie istnieje tam żaden klub. Zróbmy coś, postanówmy. Dziś decyzja, za kilkanaście lat sukcesy - mówi Adam Krzesiński, sekretarz generalny PKOl.

- Dziesięć medali na trzecich kolejnych igrzyskach to wynik słaby. Podobno czas pudrowania już się kończy, teraz ma być analityczne spojrzenie aż do samego dołu sportowej piramidy.

Ministerstwo ma się przyjrzeć lekcjom wychowania fizycznego w szkołach, możliwościom uprawiania sportu przez młodzież w małych miejscowościach. Kraśnicki uważa, że trzeba zreformować szkoły mistrzostwa sportowego, Centralny Ośrodek Sportu i system szkolenia trenerów. W Londynie powiedział, że ten oparty na AWF się nie sprawdza, a szkoleniowcy potrzebują nowej uczelni przeznaczonej tylko dla nich. Coraz częściej mówi się też o poważniejszym wsparciu sportu przez naukę.

- Zmieniliśmy treningi, żywienie. Ale wszystko wymyślamy sami. Brakuje wsparcia biomechaników, medyków, specjalistów od np. telemetrii, pozwalającej dokładniej przeanalizować wyścig. Problemem jest też to, że dla naszych kajakarzy i sportowców w ogóle to mistrzostwa świata co roku są podstawą zapewnienia sobie stypendium, na nie się spinają. Może po prostu wysyłamy na igrzyska ludzi za bardzo wyeksploatowanych? - tłumaczy Tomasz Kryk, trener kadry kajakarek.

Olimpijski spokój

Prezes Bejnarowicz uważa, że kluczowe jest wsparcie naukowców z prawdziwego zdarzenia. Dzisiaj takich nie ma, bo żaden psycholog czy świetny lekarz nie zgodzi się na pensję w wysokości 4 tys. zł. - Lepiej było wydać pieniądze z Klubu na czterech, pięciu profesorów światowej klasy - mówi.

Jak ważny jest psycholog na igrzyskach, pokazały starty polskich faworytów. Anita Włodarczyk z Nikodemem Żukowskim pracowała od 2004 roku, mówiła, że czuła się bardzo mocna  psychicznie, i to było widać. Tomasz Majewski obronił mistrzostwo z Pekinu na wielkim luzie, mówił, że nie spodziewał się, że tak spokojnie może podejść do konkursu olimpijskiego.

Jest też jednak drugi biegun: Dołęga po swoim starcie był tak załamany, że zapowiedział zakończenie kariery. Zanim przyjechał do hali ExCel, nie czuł podobno żadnego napięcia, był zaskoczony brakiem presji. Po wycofaniu się z igrzysk dwóch Rosjan, jego głównych konkurentów, być może za bardzo się rozluźnił i myślał, że złoty medal dostanie jeszcze przed zawodami.

30. miejsce

Ci, którzy przegrali, nie poradzili sobie z presją. Poziom przygotowania fizycznego na zawodach tej rangi w samej czołówce jest podobny, o wynikach decydują detale.

- Przed igrzyskami chciałem, żeby każdy sportowiec dał z siebie wszystko. Były momenty dumy, jak choćby z naszego miksta badmintonistów albo z siatkarzy plażowych, ale pojawiły się też osoby, dla których start w Londynie nie był niczym specjalnym. Złe było nastawienie albo sportowcy nie poradzili sobie z takim obciążeniem psychicznym - tłumaczy Krzesiński.

Dziesięć medali w Pekinie dało Polsce 20. miejsce w klasyfikacji. Teraz mamy tylko dwóch mistrzów i dwóch wicemistrzów, aż sześć medali zdobyliśmy za trzecie miejsce. W rankingu spadliśmy na 30. miejsce. Kazachstan ma tylko o trzy medale więcej, ale siedem złotych dało mu 12. miejsce, Korea Północna wywalczyła tylko sześć krążków, ale ma czterech mistrzów i 20. lokatę w klasyfikacji.

W Rio będzie lepiej? Ta wiara nie ma niestety racjonalnych podstaw.

Korespondencja  z Londynu

„Nie wiem" - te słowa w Londynie słyszeliśmy najczęściej. Polacy przyzwyczaili nas do porażek, których przyczyn nie potrafili znaleźć. Po dziesięciu medalach w Atenach i dziesięciu w Pekinie te igrzyska miały być dla nas odskocznią, mieliśmy pójść w górę, tymczasem okazało się, że świat zaczął nam jeszcze szybciej uciekać.

Pozostało 95% artykułu
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?