Mike Krzyzewski: człowiek do zadań specjalnych

Mike Krzyzewski zadanie wykonał: przywrócił Amerykanom dawną chwałę. Teraz może powiedzieć sobie „spocznij”

Publikacja: 18.08.2012 01:01

Mike Krzyzewski: człowiek do zadań specjalnych

Foto: AFP

Kiedy w 2006 roku zostawał trenerem reprezentacji, kibice w USA byli zdezorientowani. Jak to, już nie jesteśmy najlepsi? Kiedy się to stało i kto tego dokonał?

Winnych nie trzeba było daleko szukać: Amerykanie zrobili to sami, ucząc cały  świat grania na poziomie kiedyś dla innych nieosiągalnym. A potem w Atenach role uczniów, którzy przerośli mistrzów, wzięły na siebie zespoły: Portoryko oraz Litwy w rozgrywkach grupowych i Argentyny w półfinale.

Trzy porażki i tylko brązowy medal – to się nie zdarzało, od kiedy na igrzyskach mogą grać zawodnicy z NBA. Z zespołem pełnym gwiazd nie mógł sobie poradzić Larry Brown, będący wtedy u szczytu trenerskich możliwości. Właśnie w 2004 roku zdobył z Detroit Pistons mistrzostwo NBA i na igrzyska jechał jak po swoje.

Wrócił na tarczy. Jeśli nie radzi sobie szkoleniowiec z takim CV, to kto może podołać zadaniu? Odpowiedź była jedna: absolwent West Point.

Krzyzewski, urodzony w Chicago potomek polskich emigrantów, skończył tę elitarną  akademię wojskową w 1969 roku i dziś mówi, że jego sukces to w dużej mierze zasługa odebranej tam nauki. Później w armii służył tym, co potrafił najlepiej: koszykówką. Został trenerem uczelnianej drużyny, w której grał już w czasie pobytu w West Point (prowadził go wtedy słynny trener Bob Knight). Był rozgrywającym, a jego ulubionym zajęciem stało się znajdywanie najlepszych rozwiązań na boisku. Poświęcał się dla zespołu, nie chciał błyszczeć na tle innych.

Te cechy pomagają  mu teraz, gdy prowadzi drużynę złożoną z 12 mężczyzn przekonanych o swojej wyjątkowości. Każdy z nich zarabia rocznie miliony dolarów, jest w swoim zespole gwiazdą (innych do reprezentacji USA nie wypada brać), przyzwyczajony do tego, że to na nim spoczywa odpowiedzialność za wynik.

Kobe Bryant, LeBron James, Dwyane Wade, Chris Paul albo wygrają ze wszystkimi, albo przegrają sami ze sobą. Grać potrafią, ale bardzo potrzebny jest im wychowawca i nauczyciel.

Krzyzewski („Coach K" jak o nim mówią) łączy te cechy idealnie. Nie tylko zna się na sporcie jak mało kto (cztery mistrzostwa akademickie to naprawdę spore osiągnięcie), ale potrafi też wychowywać, bo całe życie pracuje na uczelni.

W czasie turnieju w Londynie, gdy Amerykanie mieli chwile kryzysu na parkiecie, można było zobaczyć jak Krzyzewski bierze czas i siada na krzesełku, a wokół niego siedzą największe gwiazdy światowej koszykówki i słuchają. Potem wracają na parkiet i dalej robią swoją robotę – aż do złotego medalu. Już trzeciego w karierze Coacha K (na igrzyskach w Barcelonie, w 1992 roku był asystentem).

Cztery lata temu poprowadził reprezentację, którą Amerykanie nazwali „Drużyną  Odkupienia". Zmobilizowani jak nigdy przedtem (po klęsce w Atenach przyszło trzecie miejsce na mistrzostwach świata 2006) pokonali w finale Hiszpanów.

Krzyzewski został  bohaterem narodowym i nic dziwnego, że dwa lata później zgłosili się do niego Los Angeles Lakers. Z klubu odszedł właśnie Phil Jackson i trzeba było znaleźć kogoś z podobną charyzmą.

Oferowali mu gigantyczne pieniądze: 40 milionów dolarów za pięć lat pracy i do tego udziały w jednym z najbogatszych klubów NBA, ale Krzyzewski odmówił. Tak jak odmawiał już wcześniej Boston Celtics czy Portland Trail Blazers. Z prowadzenia reprezentacji też rezygnuje. Swoją misję wykonał, pokazał kierunek, w którym trzeba iść. Niech teraz starają się jego następcy.

On do emerytury będzie pracował na uczelni. W Duke czuje się wyśmienicie, a do tego zarabia bardzo godnie, mówią, że nawet cztery miliony dolarów rocznie. Po co więc ruszać się do tego cyrku jakim jest NBA? Tam miałby o wiele mniej czasu na bycie z rodziną (żona Carol i trzy córki, a do tego ośmioro wnucząt) i angażowanie się w działalność charytatywną.

Do pierścienia za mistrzostwo NBA też go nie ciągnie. Na palcu nosi ten za ukończenie West Point i mogą mu go zazdrościć wszyscy w lidze.

Kiedy w 2006 roku zostawał trenerem reprezentacji, kibice w USA byli zdezorientowani. Jak to, już nie jesteśmy najlepsi? Kiedy się to stało i kto tego dokonał?

Winnych nie trzeba było daleko szukać: Amerykanie zrobili to sami, ucząc cały  świat grania na poziomie kiedyś dla innych nieosiągalnym. A potem w Atenach role uczniów, którzy przerośli mistrzów, wzięły na siebie zespoły: Portoryko oraz Litwy w rozgrywkach grupowych i Argentyny w półfinale.

Pozostało 88% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?