Nie płacz po mnie, Ameryko

Lance Armstrong jako zawodowy kolarz już upadł, ale jego sprawa będzie się ciągnęła latami

Publikacja: 27.08.2012 00:59

Lance Armstrong od piątku jest dożywotnim banitą we wszystkich sportach olimpijskich

Lance Armstrong od piątku jest dożywotnim banitą we wszystkich sportach olimpijskich

Foto: PAP/EPA

Chciał, by wszyscy zobaczyli, że to po nim spływa. Przez Amerykę i świat przelewają się fale potępienia, współczucia albo dobrze przećwiczonej obojętności („A nie mówiliśmy?"), a on jakby nigdy nic wsiadł na rower.

Wystartował w weekend w Aspen i zajął drugie miejsce. To był wyścig zupełnie amatorski, bo do innych Armstrong drogę ma już zamkniętą. Nie tylko kolarskich czy triatlonowych, ale do wszystkich zawodów pod jurysdykcją Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Nie może np. pobiec w maratonie nowojorskim, w którym startował już dwukrotnie.

Kilkanaście godzin po tym, jak Armstrong ogłosił, że nie będzie się bronił przed zarzutami Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA), został przez nią dożywotnio zdyskwalifikowany. Kara jest tak surowa, bo nie chodzi tylko o branie dopingu – m.in. EPO, testosteronu, kortykosterydów, środków maskujących – ale też o jego rozprowadzanie i nakłanianie innych do dopingowania się.

Dyskwalifikacja to pierwszy kamień lawiny. USADA będzie walczyła o to, by Armstrong stracił wszystkie tytuły zdobyte od sierpnia 1998 r., niewykluczone, że będzie się też domagać zwrotu zebranych przez niego premii. Lance'a czekają też sądowe bitwy z tymi, którym nadepnął na odcisk albo którzy poczuli się przez niego oszukani. Pozew przeciw Armstrongowi i jego współpracownikom z firmy Tailwind (organizowała grupy kolarskie, w których jeździł Lance) już jakiś czas temu złożył Floyd Landis, jeden z najważniejszych świadków USADA. Jeśli w tę sprawę włączy się też Departament Sprawiedliwości, Armstrong być może jeszcze będzie musiał się tłumaczyć z dopingu pod przysięgą. Ale z roweru w Aspen zsiadał z niewzruszoną miną.

– Nie płaczcie po mnie, bo będę się miał znakomicie. Mam piątkę świetnych dzieci, wspaniałą kobietę przy sobie, a mojej fundacji cały ten hałas nie szkodzi – mówił. Nie sposób zaprzeczyć. Fundacja LiveStrong przeżywa szturm tych, którzy chcieliby darowiznami pokazać, że Armstrong pozostaje dla nich wielki. Również żaden z biznesowych partnerów siedmiokrotnego zwycięzcy Tour de France i jego fundacji nie zostawił go w biedzie. Ani Nike, ani producenci okularów Oakley i rowerów Trek, ani browar Anheuser Busch, mniejszych firm nie licząc. Wszyscy argumentują podobnie: najważniejsze jest, co Lance robi dla ludzi chorych na raka. I cokolwiek się jeszcze będzie dziać, stoimy przy nim.

A dziać się może dużo. USADA musi w najbliższych tygodniach przesłać m.in. Armstrongowi i Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) uzasadnienie dyskwalifikacji. Każda z tych stron może zaskarżyć werdykt do lozańskiego Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu. Ale też USADA?z WADA mogą tam zaskarżyć UCI i organizatorów Tour de France, jeśli nie pozbawią Armstronga tytułów.

Mimo że kolarz zrezygnował z procedury tzw.  arbitrażu USADA, nie jest wykluczone, że dowody zebrane przeciw niemu zostaną jednak publicznie ujawnione, choćby podczas arbitrażu w sprawie Johana Bruyneela. Belg, dyrektor sportowy wszystkich grup, w których jeździł Lance, w przeciwieństwie do kolarza jeszcze nie zrezygnował z prawa do obrony przed dożywotnim wykluczeniem ze sportu. Jeśli nie zmieni zdania, dowiemy się, kim byli świadkowie, którzy pogrążyli Armstronga.

USADA mówi, że było ich więcej niż 12 i że to jedna z najlepiej udokumentowanych spraw, jakie agencja prowadziła. Wśród świadków wymienia się nie tylko tych mocno poplamionych dopingiem, skłóconych z Armstrongiem i z niejasnymi intencjami, jak Landis i Tyler Hamilton (zamierza na aferze zarobić, wydając we wrześniu książkę o sekretach Touru i Lance'a), ale też George'a Hincapiego. Czyli ulubionego kolarza Ameryki, jedynego, który był przy Armstrongu podczas wszystkich siedmiu zwycięstw w Tourze, którego Lance nazywał bratem. I którego jako jednego z niewielu w świecie Armstronga nigdy nie złapano na dopingu.

Chciał, by wszyscy zobaczyli, że to po nim spływa. Przez Amerykę i świat przelewają się fale potępienia, współczucia albo dobrze przećwiczonej obojętności („A nie mówiliśmy?"), a on jakby nigdy nic wsiadł na rower.

Wystartował w weekend w Aspen i zajął drugie miejsce. To był wyścig zupełnie amatorski, bo do innych Armstrong drogę ma już zamkniętą. Nie tylko kolarskich czy triatlonowych, ale do wszystkich zawodów pod jurysdykcją Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Nie może np. pobiec w maratonie nowojorskim, w którym startował już dwukrotnie.

Pozostało 85% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?