Reklama
Rozwiń
Reklama

Deszczowy koniec wakacji

Po pięciu tygodniach przerwy kierowcy Formuły 1 wrócili do walki o punkty. Na belgijskim torze Spa-Francorchamps przywitał ich deszcz – ostatnio nieodłączny towarzysz piątkowych treningów.

Aktualizacja: 31.08.2012 22:19 Publikacja: 31.08.2012 22:17

Deszczowy koniec wakacji

Foto: AFP

Korespondencja ze Spa-Francorchamps

Grand Prix Belgii to czwarty z rzędu wyścigowy weekend zakłócony przez pogodę. Zawodnicy, wracający do akcji po zasłużonej letniej przerwie, nie namęczyli się zbytnio w trakcie piątkowych jazd na Spa-Francorchamps. Mokry i śliski tor zwiększa ryzyko rozbicia samochodu, a wobec bardziej optymistycznych prognoz na resztę weekendu przygotowywanie aut do jazdy w deszczu nie ma większego sensu. Dlatego kierowcy spędzili więcej czasu w garażach niż na torze, ku rozpaczy tysięcy przemoczonych kibiców.

– Cóż mogę powiedzieć? Witajcie na Spa! – mówił Kamui Kobayshi, autor najlepszego czasu w pierwszym treningu. – Przykro mi ze względu na kibiców. Przez ostatnie pięć tygodni byłem w Tokio i na Hawajach, przez cały czas nie widziałem ani jednej kropli deszczu.

– Kibice na Spa naprawdę kochają Formułę 1, a my sprawiliśmy im dzisiaj zawód – dodał jego zespołowy partner z Saubera, Sergio Perez. – Mam nadzieję, że jutro to nadrobimy, a widowisko w niedzielę będzie dobre.

Wielu fanów, ze względu na koszty, wybiera trybuny bez dachu albo kupuje wejściówki na tak zwaną trawkę. Kiedy pada przez cały dzień – tak jak w piątek – trzeba się wykazać wyjątkowym poświęceniem, czekając w strugach deszczu, aż kierowcy zdecydują się przejechać jedno czy dwa okrążenia, zmagając się z brakiem przyczepności i nawet nie walcząc o dobre czasy. Dodatkowo duże grupy kibiców mieszkają przez weekend na okolicznych polach kempingowych, a spanie pod namiotem przy takiej pogodzie też nie należy do najprzyjemniejszych.

Reklama
Reklama

W pierwszym treningu zawodnicy przejechali średnio po kilkanaście okrążeń, ale po południu, kiedy warunki były jeszcze gorsze, przez 90 minut żaden kierowca nie pokonał pomiarowej rundy. Dopiero w samej końcówce w tabeli z wynikami pojawiło się dziesięć nazwisk – ale nikt nie starał się walczyć o czas. Najlepszy wynik uzyskał reprezentant jednego z najsłabszych zespołów w stawce, debiutant Charles Pic – uświetniając tym samym 50. start ekipy Marussia w Formule 1. Rezultaty nie mają jednak najmniejszego znaczenia, a trudne warunki przeszkodziły też wielu zespołom w sprawdzeniu pieczołowicie przygotowanych poprawek w samochodach. Rozczarowany był zwłaszcza dyrektor techniczny Lotusa – w walce o pierwsze zwycięstwo w tym roku jego zespół liczył na sprawdzany przed wakacjami wynalazek, zmniejszający opór aerodynamiczny na prostych.

– Pogoda przeszkodziła nam w sprawdzeniu, jak nasze nowe urządzenie będzie się spisywać w warunkach wyścigowych – wyjaśnił James Allison. – Jutro chcemy zastosować standardową konfigurację samochodu, bo chcemy jak najlepiej wykorzystać ostatni, bardzo ważny trening. I tak mamy napięty harmonogram.

Nawet przy zastosowaniu deszczowych opon, potrafiących w ciągu jednej sekundy odprowadzić aż 60 litrów wody, kierowcy nie mogli zademonstrować pełnego potencjału swoich maszyn. – W takich warunkach nie da się ścigać, bo opony nie radzą sobie z taką ilością wody – tłumaczył mistrz świata Sebastian Vettel. – Kiedy kałuże są tak głębokie, nie da się rozegrać ani wyścigu, ani kwalifikacji – wtórował mu Mark Webber, zespołowy kolega z Red Bulla.

Poza problemami z widocznością, powodowanymi wodnym pyłem wydostającym się spod kół poprzedzającego samochodu, sporych problemów nastręczały także uślizgi opon na zbyt grubej warstwie wody, czyli tak zwany aquaplaning. – Kilka razy wyjechałem z boksu tylko po to, żeby poćwiczyć starty – mówił Jenson Button z McLarena. – Było strasznie mokro. Od połowy prostej Kemmel jest inny rodzaj asfaltu, woda w ogóle z niego nie spływa. Od razu tam czuć, że samochód jedzie wolniej i koła zaczynają się ślizgać.

– Często przydarzał się aquaplaning, nawet przy ostrożnej jeździe, w niespodziewanych miejscach – dodał Michael Schumacher, niegdyś uznawany za mistrza jazdy w deszczu. Siedmiokrotny mistrz świata zalicza w Belgii jubileuszowy, 300. start w Formule 1. Jednak w ten weekend tor, na którym debiutował przed 21 laty, odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w 1992 roku i zdobył siódmą mistrzowską koronę w sezonie 2004, nie jest dla niego łaskawy. Co prawda w czwartek utytułowany Niemiec został honorowym obywatelem miasteczka Spa, ale za to w piątek sędziowie nałożyli na niego karę w wysokości 2500 euro. „Schumi", który sześciokrotnie wygrywał na Spa-Francorchamps, popełnił błąd przy zjeździe do boksu podczas drugiego treningu i ze złej strony ominął słupek, wyznaczający początek alei serwisowej. Sędziowie poprzestali na karze finansowej, ponieważ w tym momencie na torze nie było innych samochodów i ich zdaniem kierowca Mercedesa nie spowodował niebezpiecznej sytuacji.

Pech dopadł także Marka Webbera. Mechanicy Red Bulla doszukali się usterki skrzyni biegów w samochodzie wicelidera klasyfikacji mistrzostw świata, a ponieważ Australijczyk korzystał z tej samej przekładni w poprzednim, ukończonym przez niego wyścigu na Węgrzech, za przedwczesną wymianę tego podzespołu zostanie na polach startowych przesunięty o pięć pozycji do tyłu w porównaniu z miejscem wywalczonym w sobotnich kwalifikacjach.

Reklama
Reklama

Reszta weekendu na Spa-Francorchamps ma być sucha, ale lider mistrzostw Fernando Alonso z pewnością wolałby deszcz. Hiszpan cały czas podkreśla, że na suchym torze jego Ferrari jest znacznie wolniejsze od samochodów rywali, a w dwóch z trzech tegorocznych zwycięstw pomogła mu właśnie pogoda. W górzystych Ardenach aura potrafi jednak zaskoczyć i nawet najbardziej wiarygodni meteorolodzy czasami bezradnie rozkładają ręce – deszczowe chmury mogą się tu pojawić w każdej chwili i pozostaje tylko mieć nadzieję, że w kwalifikacjach i wyścigu warunki nie będą zbyt trudne.

Na Spa-Francorchamps przedostatnie tegoroczne starcie zaliczają kierowcy Porsche Supercup. Polski kwartet udanie rozpoczął belgijski weekend: podczas popołudniowego treningu co prawda przestało padać, ale tor był nadal mokry i w takich warunkach duet Verva Racing Team błysnął bardzo dobrymi wynikami. Kuba Giermaziak, który przed rokiem odniósł tu swoje drugie zwycięstwo w tej serii, uzyskał trzeci czas.

– W kontekście kwalifikacji czy wyścigu, to trzecie miejsce nie będzie miało wielkiego znaczenia, ponieważ prognozy pogody zespołów Formuły 1 mówią, że przez resztę weekendu ma być słonecznie. W związku z tym warunki wyraźnie się zmienią. Mam nadzieję, że z tego powodu nie wypadniemy ze ścisłej czołówki, a wręcz przeciwnie, że na suchym torze będziemy jeszcze szybsi – powiedział polski kierowca. Jego zespołowy kolega Patryk Szczerbiński uplasował się na piątej pozycji. Robert Lukas zamknął pierwszą dziesiątkę, a tuż za nim sklasyfikowano Mateusza Lisowkiego.

Klasyfikacje mistrzostw świata Formuły 1 przed Grand Prix Belgii

Kierowcy:

1. Fernando Alonso (164 pkt.); 2. Mark Webber (124 pkt.); 3. Sebastian Vettel (122 pkt.); 4. Lewis Hamilton (117 pkt.); 5. Kimi Raikkonen (116 pkt.); 6. Nico Rosberg (77 pkt.).

Reklama
Reklama

Konstruktorzy:

1. Red Bull Renault (246 pkt.); 2. McLaren Mercedes (193 pkt.); 3. Lotus Renault (192 pkt).

Sport
Iga Świątek, Premier League i NBA. Co obejrzeć w święta?
Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama