Amerykański sport po legalizacji marihuany

Efektem ubocznym wyborów prezydenckich w USA była legalizacja rekreacyjnego użycia marihuany w stanach Kolorado i Waszyngton. Co z tym zrobi amerykański sport? Na razie chyba nic

Publikacja: 10.11.2012 19:46

Amerykański sport po legalizacji marihuany

Foto: www.sxc.hu

Wynik głosowania ma szczególne znaczenie w stanie Kolorado, choćby dlatego, że tam, dokładnie w miejscowości Colorado Springs, stoi przecież kwatera główna Komitetu Olimpijskiego Stanów Zjednoczonych (USOC).

Gdy 7 listopada rankiem działacze olimpijscy usłyszeli, że każdy obywatel stanu mający więcej niż 21 lat może teraz legalnie posiadać jedną uncję (28,35 g) zioła oraz jeszcze sześć doniczek uprawy na parapecie lub w ogródku (jako skutek Poprawki 64 do prawa stanowego), wiedzieli, że trzeba reagować.

Opinia USOC była zdecydowana. Marihuana jest prywatnie dozwolona – trudno, ale w sporcie wciąż nie i długo nie. Choć wyzwanie jest poważne, działacze uznali, że poza przypomnieniem starych przepisów nic nie muszą robić, wystarczy nie zmieniać listy środków zakazanych, a na niej marihuana jest od lat.

Ruch olimpijski dostał wsparcie w tej kwestii z wielkich lig amerykańskiego sportu zawodowego oraz z NCAA, równie ogromnej i wpływowej organizacji nadzorującej krajowe zawody uniwersyteckie w wielu sportach.

W NFL oświadczono: „Marihuana jest i będzie zakazana", niemal identyczny komunikat wysłano z ligi NBA, a także z MLB i NHL. Kary za palenie trawki przez sportowców będą identyczne, jak były, co oznacza w skrajnych przypadkach wykluczanie z ekip ligowych, z reprezentacji olimpijskich i przerwy w karierze.

Liczne przykłady znamy od lat: w 2009 roku wpadł na paleniu fajki z odpowiednim wkładem sam Michael Phelps (dostał trzy miesiące dyskwalifikacji) i wiedział, że trzeba się kajać, bo kara mogła być znacznie bardziej dotkliwa. W tym roku głośna była sprawa zapaśniczki Stephany Lee, która nie przeszła testów wykrywających obecność marihuany w organizmie i z tego powodu nie pojechała na igrzyska olimpijskie do Londynu. Amerykański judoka Nicholas Delpopolo został zaś wyrzucony z igrzysk, gdy tłumaczył wyniki testu nieświadomym spożyciem żywności z ziołem. Co roku z drużyn futbolu amerykańskiego i baseballa wyrzucani są sportowcy łamiący przepisy zabraniające stosowania używek.

Czy wystarczy stanowcze przypomnienie, że sport nie musi stosować reguł prawa stanowego, tylko musi prowadzić własną politykę w tej sprawie, tym bardziej, że w pozostałych 50 stanach USA marihuana wciąż jest nielegalna? Są opinie, że jednak nie.

Do rekreacyjnego palenia trawki po cichu przyznaje się bardzo wielu amerykańskich sportowców. W 2010 roku głośna stała się radiowa wypowiedź koszykarza NBA Josha Howarda (grał w Meczu Gwiazd w 2007 r.): „... każdy wie, że koszykarze palą zawsze marihuanę". Rezygnację z testów na tę okoliczność poza sezonem gier ligowych przyjęto w NBA raczej obojętnie.

Anonimowa ankieta przeprowadzona przez NCAA wśród 20 tysięcy sportowców z wyższych uczelni USA wykazała, że 22,6 procent z nich stosowało marihuanę w roku poprzedzającym badanie. Poprzednia ankieta, z 2005 roku, dała wynik 21,2 procent. Inne badania wykazały stale rosnącą popularność zioła wśród amerykańskich licealistów. Inna prawidłowość stwierdzona przez ankietę NCAA z 2009 roku: stosowanie używki znacząco rośnie ze wzrostem poziomu rywalizacji.

Ciekawe było także porównanie popularności używki w różnych sportach uniwersyteckich. Wbrew ogólnemu przeświadczeniu nie prowadzi w tej statystyce koszykówka lub futbol amerykański. Najczęściej (48,5 proc.) sięgali po marihuanę zawodnicy lacrosse, a wśród kobiet hokeistki na trawie (35,7 proc.). Można to prosto wytłumaczyć: lacrosse i hokej na trawie to nie są dyscypliny tak często badane jak te bardziej popularne i prowadzące prostą drogą do startów profesjonalnych w NHL, NBA, MLB lub NFL.

Jeden z amerykańskich analityków futbolu amerykańskiego Nate Newtor (były gracz Dallas Cowboys), który dwa razy wpadał na transporcie i rozprowadzaniu marihuany, twierdzi, że liga NFL już powinna złagodzić przepisy, bo kierunku zmian w świadomości społecznej i prawie się nie odwróci. – Sportowcy zawsze znajdą jakiś wybieg medyczny czy inny, by wziąć co chcą – twierdzi. – Co będzie, gdy legalizacja zacznie obowiązywać w połowie Ameryki, albo w 50 stanach, a nie dwóch? – pyta retorycznie.

Newton spędził 30 miesięcy w więzieniu federalnym za to, że raz przewoził furgonetką 213 funtów (96 kg), drugi raz 175 funtów (79 kg) marihuany, więc ma na problem spojrzenie z całkiem innej strony.

Wygląda jednak, że nowe prawo w stanach Kolorado i Waszyngton jeszcze nie zmieni reguł karania za palenie jointów przez sportowców w USA. Mądrość zbiorowa amerykańskich użytkowników internetu każe jednak przypuszczać (na podstawie wpisów w Facebooku i Twitterze), że popularność uczelni wyższych w Denver i Seattle oraz chęć gry w tamtejszych zespołach uniwersyteckich znacząco się zwiększy. Nie wyklucza się także wzrostu liczby chętnych do transferów do znanych drużyn profesjonalnych, ale może to tylko złośliwość sieci.

Wynik głosowania ma szczególne znaczenie w stanie Kolorado, choćby dlatego, że tam, dokładnie w miejscowości Colorado Springs, stoi przecież kwatera główna Komitetu Olimpijskiego Stanów Zjednoczonych (USOC).

Gdy 7 listopada rankiem działacze olimpijscy usłyszeli, że każdy obywatel stanu mający więcej niż 21 lat może teraz legalnie posiadać jedną uncję (28,35 g) zioła oraz jeszcze sześć doniczek uprawy na parapecie lub w ogródku (jako skutek Poprawki 64 do prawa stanowego), wiedzieli, że trzeba reagować.

Pozostało 90% artykułu
Sport
WADA walczy o zachowanie reputacji. Witold Bańka mówi o fałszywych oskarżeniach
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast