Wszystkie związki od tygodni czekają na ten moment i na pewno będzie gorąco. To ma być najważniejszy punkt reformy szykowanej w Ministerstwie Sportu: ujawnienie listy sportów priorytetowych dla polskiego rządu, zebranych w kilka grup, od najważniejszej do najmniej ważnej.
Będzie mnóstwo pytań: dlaczego zapasy tak wysoko, gdy boks nisko, dlaczego kajakarstwo wyżej niż wioślarstwo, dlaczego tenis jest w czołówce listy, a inny sport bogaczy, golf, blisko końca. Dlaczego triatlon uznany za mało ważny, jeśli lekkoatletyka, pływanie i kolarstwo są wysoko.
Ten ostatni raz
Ale niespodzianek będzie tak naprawdę niewiele, bo trudno tu być oryginalnym na siłę. W czołówce ministerialnej listy będą m.in. lekkoatletyka, pływanie, kolarstwo, narciarstwo. Sporty priorytetowe to w największym uproszczeniu te, które mają i przeszłość, i przyszłość. Czyli do tej pory zapewniały Polsce medale igrzysk i mają największe szanse, by robić to dalej. A przy tym – to bardzo ważne – można je uprawiać masowo, upowszechniać w szkołach jako dobre dla zdrowia i niewymagające wielkich wydatków.
Dlatego – a nie tylko dzięki medalom z Pekinu i Londynu – wśród sportów walki najbardziej docenione zostaną zapasy, które np. w Stanach Zjednoczonych są jednym z najważniejszych sportów szkolnych. A kajakarstwo będzie wyżej niż wioślarstwo, bo uprawia je rekreacyjnie znacznie więcej osób.
Te najważniejsze sporty już w tym roku dostaną więcej pieniędzy niż zwykle i będą miały przez najbliższe lata pierwszeństwo w wydatkach na szkolenia, inwestycje, popularyzowanie. Te najmniej ważne być może po raz ostatni są na liście dotacji. Minister sportu Joanna Mucha wyraźnie dała do zrozumienia, że sporty, w których Polska nie ma szans na medale ważnych imprez, i które nie są uprawiane masowo, mogą od 2014 roku zostać bez dotacji.