Spokojnie, nie zginę

Tomasz Frankowski o ściganiu się z legendami, reprezentacji i konfliktach z Tomaszem Hajtą

Aktualizacja: 05.04.2013 02:44 Publikacja: 05.04.2013 02:42

Tomasz Frankowski, 39 lat, 22 mecze w reprezentacji Polski i 10 goli. Piłkarz Jagiellonii Białystok.

Tomasz Frankowski, 39 lat, 22 mecze w reprezentacji Polski i 10 goli. Piłkarz Jagiellonii Białystok. fot. Robert Lupiński

Foto: Archiwum

Zastał pan ligę drewnianą, zostawia murowaną...

Tomasz Frankowski:

Dlatego aż żal kończyć. Czy liga jest mocniejsza niż 20 lat temu – nie wiem, ale stadiony na jakich gramy, od Kielc, przez Lubin, na Warszawie kończąc, robią wrażenie. To stało się w ostatnich pięciu latach. Mimo, że Euro dla piłkarzy nie było udane, to rząd stanął na wysokości zadania, bo przecież większość tych obiektów została dofinansowana lub zbudowana w całości przez państwo.

Pan na Euro był asystentem Franciszka Smudy. Poczuwa się pan do winy?

Tak, jestem w jakiejś części współodpowiedzialny. Razem z Jackiem Zielińskim mieliśmy jakiś wpływ na drużynę, ale nie taki jakbyśmy chcieli, bo głównodowodzącym był Franciszek Smuda. Wszystko szło w dobrym kierunku. Dwa pierwsze mecze na Euro otworzyły nam drogę do gry z Czechami o wyjście z grupy. Porażka w decydującym spotkaniu zabolała jednak szczególnie.

Czyli rację ma Zbigniew Boniek, mówiąc że może jesteśmy przeciętni?

Jest w tym trochę prawdy, ale ja wierzę w obecną drużynę. Coś sprawia, że nasza trójka z Dortmundu tak świetnie gra w klubie, a w kadrze już nie. Może stworzenie zespołu wcale nie jest takie proste?

Trzeba zwalniać Fornalika?

Chyba nie, zostało pięć meczów, dajmy mu dokończyć misję. Chociaż oczywiście jestem za daleko od kadry, by wiedzieć co tam się dzieje. Zawsze byłem za tym, by trenerowi dać czas, ale nie mam recepty: jak Rafał Ulatowski przegrywał w Cracovii mecz za meczem, broniłem go, drużyna dalej przegrywała, a gdy odszedł, to się coś ruszyło.

Strzelając 167 gola dogonił pan Gerarda Cieślika i razem zajmujecie trzecie miejsce na liście najskuteczniejszych piłkarzy w historii ekstraklasy. Jakie to uczucie ścigać się z legendami?

To prawda, kilku świetnych zawodników mam już za sobą. Jeszcze parę lat temu ta klasyfikacja nie była celem samym w sobie, teraz wszyscy mi gole liczą. Włodzimierz Lubański czy Grzegorz Lato osiągnęli więcej w reprezentacji czy europejskich pucharach, ale ja też trochę polskiej piłce dałem, a przede wszystkim byłem bardzo regularny w ekstraklasie. Ktoś ostatnio sprawdził, że Gerard Cieślik zdobył o jednego gola więcej, więc mam motywację na resztę rundy. Zostało mi 10 meczów do końca.

To już przesądzone, to pana ostatni sezon?

Gdybym strzelił dziesięć goli w ostatnich dziesięciu meczach, zastanowiłbym się jeszcze czy nie zaatakować pana Lucjana Brychczego (182  gole w lidze – przyp. red). Ale średnia z tego sezonu wskazuje, że raczej nie będę miał chęci kontynuowania gry.

Nie boi się pan życia po życiu? Wielu piłkarzy nie ma na siebie pomysłu.

Nie boję się w ogóle. Pomysł  się znajdzie, na razie nie zdecydowaliśmy jeszcze z żoną, gdzie zamieszkamy na stałe – w Białymstoku, czy w Krakowie, gdzie razem z Mirkiem Szymkowiakiem mam dobrze funkcjonującą szkółkę piłkarską. Mirek chwali sobie pracę z dziećmi, więc może dla mnie to też jest jedna z opcji. Ale proszę się o mnie nie obawiać, poradzę sobie w życiu i będę miał równie mało wolnego czasu, jak teraz. Na razie nie siadam i nie wspominam ani przed kominkiem, ani przed telewizorem. Każdy dzień z piłką przy nodze cieszy mnie podobnie jak dziesięć lat temu.

Michał Żewłakow powiedział, że kończy karierę, bo „ma wrażenie, że męczy swoją obecnością".

Właśnie tego też chciałbym uniknąć. Z każdą strzeloną bramką czy asystą mam wrażenie, że jestem jeszcze potrzebny. Oczywiście Michał gra w nieco lepszym zespole i ma większą konkurencję, ale i ja muszę się bronić przed atakami Ebiego Smolarka, który chętnie zająłby moje miejsce.

Jak zmieniła się piłkarska szatnia przez te 20 lat? Ma pan kontakt z młodymi?

Nie prowadzimy tak głębokich rozmów, żebym mógł ocenić nowe pokolenie. Spędzamy ze sobą pół godziny przed i po treningu, są to miłe chwile. Znajdujemy wspólne tematy, chociaż oczywiście o play station nie mam nic do powiedzenia, bo nie wiem nawet jak się trzyma joystick. Młodzi są bardziej wirtualni, twittują, korzystają z Facebooka. Ale nie wiem, czy to gorsze, czy lepsze, po prostu jest inaczej. My potrafiliśmy wracając z meczu osiem godzin grać w autokarze w karty.

I pić piwo.

To zależało od trenera i wyniku. Po zwycięstwie każdy trener jest rozluźniony – chyba tylko poza Adamem Nawałką, jak słyszałem z opowieści kolegów –  pozwala na więcej, ale po porażce zdarza się jechać przez całą noc w ciszy, bo nie ma zgody nawet na puszczenie filmu z płyty. Jeśli chodzi o alkohol, to nie wiem czy z obawy przed trenerami, paparazzi, czy z własnego przekonania, połowa kadry to abstynenci. W tych sprawach zmierzamy w dobrym kierunku.

Jagiellonię prowadzi Tomasz Hajto, z którym wcześniej grał pan w reprezentacji. Lubicie czasem sobie wymienić opinie za pośrednictwe m gazet...

To, że trener jest moim rówieśnikiem, nie stanowi dla mnie żadnego problemu. Przed Hajtą był Czesław Michniewicz, wcześniej Michał Probierz. Chyba ten sam rocznik nawet. Miałem z nimi dobre relacje i przede wszystkim ciągnęliśmy wózek z napisem „Jagiellonia" w tym samym kierunku. Co do uprzejmości wymienianych z trenerem Hajtą na łamach gazet, to rzeczywiście przez półtora roku dwa razy zdarzyły nam się konflikty, ale polemika nigdy nie była przeze mnie inicjowana. Wiemy jednak, że trener Hajto ma wybuchowy charakter, to lew medialny, nikogo nie oszczędza, mówi prosto z mostu, no i mnie też się niepotrzebnie oberwało. Trudno. Sukces ma odnieść Jagiellonia, trzeba dobrze zagrać końcówkę sezonu i zakończyć na piątym, szóstym miejscu.

Legia jest już mistrzem?

Nie wiem, nie śledzę górnych rejonów tabeli, od kiedy wyjechałem z Wisły Kraków. Ale z tego co czytałem, Legia ma najwyższy budżet i najbardziej wyrównaną kadrę, więc gdyby ten młody trener z Lecha Poznań, Mariusz Rumak chyba – wygrał ligę, byłaby to naprawdę wielka sprawa.

Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne