Do początku nowego sezonu zostało trochę ponad tydzień, tymczasem na rynku transferowym flauta. Niepokoi zwłaszcza bierność klubów, które grać będą w europejskich pucharach. Najgorzej jest w Lechu Poznań, który chociaż zarobił na sprzedaży Aleksandyra Tonewa do Aston Villi ponad 14 milionów złotych, sprowadził za darmo tylko Szymona Pawłowskiego z Zagłębia Lubin i Barry'ego Douglasa z Dundee. Obaj zresztą, podobnie jak siedmiu innych zawodników podstawowego składu, leczą kontuzje i nie wiadomo czy zdążą wrócić do treningów przed pierwszym meczem z fińską Honką.
Lech oszczędza, wytypował listę piłkarzy, których widziałby w swoich szeregach, ale prowadzi trudne negocjacje. Pieniądze z transferu Tonewa mają przydać się na bieżącą działalność, w Poznaniu interesują się tylko zawodnikami, którym skończyły się kontrakty. Oczywiście, nie są to ruchy bezgotówkowe, bo takiemu piłkarzowi trzeba zapłacić już za sam podpis na nowej umowie, a swoje weźmie także menedżer, jednak polityka wicemistrzów Polski, pokazuje, że w ekstraklasie nie ma miejsca na ryzykowne ruchy.
Wyjątkiem jest Legia, która szykuje się do boju o Ligę Mistrzów. Prezes Bogusław Leśnodorski nie lubi stać w miejscu, inaczej niż w Lechu – działa natychmiast, negocjuje sprawnie i rzadko nie osiąga zamierzonego celu. Legia kupiła Henrika Ojamę z Motherwell za 400 tysięcy euro, zabezpieczyła się na odejście Bartosza Bereszyńskiego, kusząc Łukasz Brozia z Widzewa pensją 60 tysięcy złotych miesięcznie. Najlepszym zawodnikiem, który latem przyszedł na Łazienkowską wydaje się jednak rozgrywający Helio Pinto, który niedawno w barwach Apoelu Nikozja grał w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. To krok naprzód, do tej pory polskie kluby kupowały zawodników z Ligą Mistrzów w CV, nawet jeśli udział w tych rozgrywkach polegał na sześciu porażkach w fazie grupowej.
Cypryjski kierunek poszukiwań jest zresztą bardzo popularny. Liga, w której zawodnicy zarabiali bardzo duże pieniądze, wpadła w kryzys, a piłkarze stęsknieni za regularnymi wypłatami zaczęli rozglądać się za nowymi klubami. Jan Urban zadowolony jest także z kupionego z AEL Limassol za dwa miliony złotych Dossy Juniora, Raul Bravo, który grał kiedyś w Realu Madryt, raczej nie dostanie propozycji podpisania kontraktu.
Urban dał swoim piłkarzom dwa dni wolnego, sam jednak nie próżnuje i poleciał przyglądać się nowym zawodnikom. Współpraca z Fluminense nie wygląda tak, jak spodziewałby się tego trener. Legia umawiała się z Brazylijczykami na innych zawodników, niż ostatecznie zostali im zaproponowani. Raphael Augusto trafił do Warszawy zupełnie przypadkiem i zapewne nie odegra żadnej roli w walce o Ligę Mistrzów.