Bernhard został Bertem

Bert Trautmann to jeden z tych piłkarzy, których życie splotło się historią. Urodził się Niemcem, bohaterem został w Anglii, a po drodze była wojna.

Aktualizacja: 23.07.2013 01:19 Publikacja: 23.07.2013 01:18

Bert Trautmann stał 15 lat w bramce Manchesteru City

Bert Trautmann stał 15 lat w bramce Manchesteru City

Foto: EAST NEWS

Walczył przeciw Anglii, a później dla niej. Na front wysłał go Adolf Hitler, a 60 lat później królowa Elżbieta udekorowała go Orderem Imperium Brytyjskiego. Anglicy najpierw na niego pluli, a potem nosili na rękach. Bernhard-Bert Trautmann miał życie jak film fabularny.

Urodził się 22 października 1922 roku w Bremie. We wrześniu 1939 roku miał niecałe 16 lat i bardzo ubolewał, że nie może walczyć za fuehrera na froncie. Ale to się zmieniło dwa lata później. Najpierw pracował w obsłudze naziemnej Luftwaffe w Schwerinie. Był wysoki i wysportowany, te cechy sprawiły, że w marcu 1941 roku przydzielono go do grupy spadochroniarzy stacjonującej w Berlinie. Po dwóch miesiącach przeniesiono go do Zamościa.

„Cześć, Fryc”

Dla niego wojna zaczęła się wraz z atakiem Hitlera na Związek Radziecki, 22 czerwca 1941 roku, odczuł grozę rosyjskiej zimy. Kilkakrotnie był zatrzymywany przez Rosjan, zawsze im uciekał. Do Francji, już w stopniu sierżanta, został zrzucony w roku 1944. Wymknął się też francuskim partyzantom.

Pod Arnhem brał udział w polowaniu na spadochroniarzy brytyjskich, polskich i kanadyjskich. Mówił we wspomnieniach (pisze o tym Alan Rowlands w wydanej w Anglii książce „Trautmann. The Biography”), że dopiero wtedy, stając twarzą w twarz ze swoimi pojmanymi rówieśnikami, zaczął rozumieć bezsens wojny.

Jako jeden z niewielu żołnierzy przeżył bombardowanie niemieckiego miasteczka Kleve. Kiedy jego jednostka przestała istnieć, postanowił wrócić do domu w Bremie. Stracił dokumenty i teraz musiał strzec się przed Waffen SS, rozstrzeliwujących żołnierzy podejrzewanych o dezercję.

Złapali go Amerykanie, ale puścili, a on, z podniesionymi rękami, biegł w deszczu, przez las, byle dalej. Aż wpadł do obozu Anglików. Podobno pierwszy z nich, telefonista, wcale nie zdziwiony, przywitał go słowami: „Cześć, Fryc. Chcesz filiżankę herbaty?”

To wszystko działo się w pobliżu granicy niemiecko-holenderskiej. W marcu 1945 roku w grupie około 3 tysięcy Niemców trafił do obozu koło Ostendy, a potem wszystkich przewieziono do Anglii. Stał się jeńcem wojennym, miał 22 lata i zaczęło się jego nowe życie.

Trautmann szkop

Dopiero na Wyspach zaczął poważnie grać w piłkę. Najpierw w drużynie jeńców, wkrótce w małym klubie Saint Helens Town (niedaleko Liverpoolu). Przestał być postrzegany jako jeniec, wzrastała jego popularność, ożenił się z córką sekretarza klubu. Z Bernharda stał się Bertem. Mógł wrócić do domu, ale wolał pozostać z nową rodziną w Anglii.

W roku 1949, po 16 latach gry w Manchesterze City, karierę zakończył legendarny bramkarz Frank Swift (dziewięć lat później poniesie śmierć w katastrofie lotniczej Manchesteru Utd, któremu towarzyszył w podróży jako dziennikarz) i klub podpisał kontrakt z Trautmannem.

Tego już było dla Anglików za wiele. To był „Traut the Kraut” (Trautmann szkop). Zorganizowali demonstrację w mieście i zagrozili oddaniem karnetów. Dla mieszkających w Manchesterze Żydów Trautmann był nazistą. Rabin Manchesteru w imieniu społeczności żydowskiej wystosował do władz miasta list protestacyjny. Przybysz nie mógł liczyć na wsparcie prasy.

Także nowi koledzy patrzyli na Trautmanna z niechęcią. Doszło jednak do sytuacji niecodziennej, kapitan Manchesteru City, weteran walk w Normandii, znany gracz Eric Westwood powiedział publicznie: „Nie ma wojny w naszej szatni”.

Trautmann stał w bramce Manchesteru City przez 15 lat, aż do roku 1964. Rozegrał w tym czasie 508 meczów ligowych, a razem z pucharowymi i towarzyskimi – 639.

Pół roku w gipsie

Apogeum popularności Trautmann przeżył w roku 1956. W finale rozgrywek o Puchar Anglii, na Wembley, w obecności stu tysięcy widzów, City walczyło z Birmingham. Na 17 minut przed końcem, kiedy City prowadziło 3:1, Trautmann rzucił się pod nogi szarżującego Petera Murphy’ego. Złapał piłkę, ale rozpędzony napastnik uderzył go kolanami w kark. Bramkarz leżał nieruchomo, sędzia przerwał mecz, wszyscy na boisku i trybunach mieli świadomość, że stało się coś strasznego.

Ale mimo bólu Trautmann stał w bramce do końca, a potem, poklepywany po bolących plecach przez kibiców, wspiął się do loży królewskiej, gdzie Elżbieta II wręczała zwycięzcom medale. – Jak się czujesz – spytała bramkarza. – W porządku wasza wysokość. Jeszcze żyję – odpowiedział.

Prześwietlenie wykazało, że miał naruszonych siedem kręgów szyjnych. Pół roku spędził w szpitalu, unieruchomiony w gorsecie. Kilka miesięcy po tym wypadku doszło do jeszcze straszniejszego. Na drodze koło domu zginął pięcioletni syn Trautmanna, potrącony na oczach matki przez samochód. Kiedy w roku 1964, w wieku 41 lat kończył karierę, pożegnalny mecz na Maine Road oglądało 48 tys. kibiców. Dla Trautmanna w jedną drużynę połączyli się zawodnicy Manchesteru City i United, którzy zmierzyli się z reprezentacją Anglii.

W roku 1966 reprezentacja Niemiec przyjechała do Anglii na mistrzostwa świata. Trautmann pomagał jej w treningach i pełnił funkcję oficera łącznikowego. To był też początek jego pracy trenerskiej. Prowadził Stockport, Preussen Münster, związał się z federacją niemiecką.

Z jej poręczenia wyjeżdżał do pracy w Birmie, Tanzanii, Liberii, Pakistanie i Jemenie. Pod koniec lat 80. osiadł na stałe w Hiszpanii, koło Walencji i tam 19 lipca zmarł, już jako Niemiec odznaczony przez królową Elżbietę Orderem Imperium Brytyjskiego.

Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji