Miała 17 lat, gdy pojechała na Jamajkę. Miejscowi chłopcy pokazali jej dziką radość skakania w fale z wysokiego urwiska. Najpierw trochę się bała, ale potem poczuła to coś, co kazało jej skakać z nimi od rana do wieczora. Jeszcze nie wiedziała, że właśnie odkrywa dla innych odważnych dziewczyn świat nowych doznań. Cudów nie ma – była do skakania ze skał dobrze przygotowana. Najpierw uprawiała gimnastykę artystyczną, ale z tego adrenaliny było mało, więc poszła na basen i zaczęła skakać, z trampoliny i wieży.
Dostała się nawet do juniorskiej niemieckiej kadry B. Ale potem pojechała na Jamajkę i wszystko się zmieniło. Skoki do wody z dużej wysokości to nie jest bezpieczna zabawa. Impet, z jakim ciało zderza się z lustrem wody jest ogromny. Woda jest jak betonowa płyta – powtarzają wszyscy, którzy tego doświadczyli. Dlatego nie wpada się w nią głową, tylko nogami, najlepiej idealnie prosto, bo wtedy ból jest najmniejszy. Wedle tradycyjnego przekazu pierwszy z wysokiej skały skoczył w hawajskiej zatoce Kaunolu w 1770 roku Kahekili, ostatni niezależny król Maui.
Skoczył, by dać wzór męstwa swoim wojownikom. Jego wyczyn nazwano „lele kawa" co znaczy właśnie tyle, że odbił się od skały i wpadł do wody stopami, bez rozprysku. Mitycznym miejscem dla skoczków jest także La Quebrada, słynna skała w Acapulco. Tam w 1934 roku 13-letni Enrique Apac Rios pofrunął w dół z wysokości 26,5 metra. Wielu jego następców zginęło, wielu ledwie odratowano, bo profil skały nie ułatwia zadania, a woda pod skałą ma tylko do 4 m głębokości. – Ryzyko jest częścią każdej decyzji o skoku, jak w normalnym życiu – mówi Anna.
Fachowcy w tej branży starają się dokładnie oszacować granicę, której nie wolno przekroczyć. Ale stały niepokój w postaci szacunku dla wody i wysokości jest niezbędny. Anna Bader na razie dobrze balansuje między odwagą i entuzjazmem. Nie ma wielu ran, nogi całe, w sumie tylko jeden naprawdę bolesny siniak na kości ogonowej.
Może więc mówić, że skoki stały się dla niej wybawieniem od młodzieńczych faz dezorientacji, konfrontacji i zagubienia w życiu. I zapomnieniem po śmierci ukochanej osoby. Nie chce wchodzić w szczegóły, ale tyle co ujawnia, też wystarczy. Skończyła studia w Moguncji – angielski, hiszpański, geografia. Od razu ruszyła w świat. Kilka miesięcy była żywym pomnikiem na madryckim deptaku.