Madryt, Tokio i Stambuł nie licytują się na marzenia, tylko kto ma mniej wad. W lobby hotelu Hilton w Buenos Aires tłoczno było na długo przed sobotnimi głosowaniami i będzie tłoczno długo po nich. Książęta, szejkowie, biznesmeni, wieczni działacze, prezydenci, oligarchowie, premierzy, byli sportowcy. Każdy przyjechał z jakimś interesem do ubicia, oczywiście w słusznej sprawie. Wszyscy wymieniają uprzejmości, taksując się: czyje akcje idą w górę, z kim warto się sprzymierzyć, kto tylko blefuje.
Gospodarzem jest Gerardo Werthein, weterynarz z wykształcenia, bankowiec, bon vivant, potomek rodu argentyńskich bogaczy i od czterech lat szef miejscowego komitetu olimpijskiego. Ponoć sympatyzuje z kandydaturą Madrytu. Warto się z nim sprzymierzyć, bo potrafił wygrać dla Buenos sesję MKOl, na którą będzie patrzył cały świat.
Obciążona hipoteka
W cztery dni członkowie MKOl i kręcący się między nimi lobbyści muszą zbudować aż trzy zwycięskie koalicje. Najpierw w sprawie wyboru gospodarza igrzysk 2020, dzień później w sprawie sportu, który wejdzie do programu tych igrzysk (walczą zapasy, squash oraz baseball razem z softballem), a po kolejnych dwóch dniach wybiorą nowego szefa MKOl, następcę kończącego 12-letnie rządy Jacques’a Rogge. W żadnym głosowaniu nie ma zdecydowanego faworyta, nawet Thomas Bach, najczęściej typowany na nowego szefa komitetu, będzie musiał zabiegać o swoje do ostatnich godzin przed wyborami.
Głosowania w sprawie gospodarza igrzysk 2020 zaczną się w sobotę o 15.45 polskiego czasu, decyzja ma być ogłoszona po 17. Finałową prezentację zacznie Stambuł, po nim scenę zajmie Tokio, ostatni będzie Madryt. Nikt nie wyrasta zdecydowanie ponad resztę i każde z walczących miast wydaje się postem przy karnawale ostatnich lat. Nie wytrzyma porównań ani z miliardami Pekinu, ani z tradycjami Londynu, ani nawet z bałaganiarskim Rio de Janeiro 2016, gdzie wszystko odłożono na ostatnią chwilę, ale Rio to Rio.
Z trzema obecnymi kandydatami jest inaczej. Każdy ma mniej lub bardziej obciążoną hipotekę. Stambuł jest już po czterech porażkach w walce o igrzyska. Madryt po trzech. Tokio kandyduje piąty raz, dwa razy wygrało, ale igrzyska gościło raz, w 1964, bo to drugie zwycięstwo dotyczyło olimpiady 1940. Ma szansę dostać się do elitarnego grona, bo tylko Londyn, Paryż, Ateny i Los Angeles organizowały igrzyska więcej niż raz. Ale w 2018 olimpiada też będzie w Azji, zimowa w Korei Płd. i to działa na niekorzyść Tokio. Hiszpania też już igrzyska miała, w 1992 w Barcelonie.