Powodem problemów jest niska jakość wykonywanych badań. Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) domaga się też zatrudnienia przez Rosjan niezależnych ekspertów i stworzenia kompleksowego programu zarządzania testami. Oba te warunki mają zostać spełnione do 1 grudnia. W przeciwnym razie placówka straci na pół roku prawo wykonywania badań.
– Mamy do czynienia z poważną przepychanką między WADA a stroną rosyjską. Tak jest przed każdymi igrzyskami i innymi wielkimi imprezami. My to przerabialiśmy przed Euro 2012, kiedy grożono nam cofnięciem akredytacji i wysyłaniem próbek do Wiednia. Rosjanie muszą podejść do sprawy poważnie, bo na straszeniu nie musi się skończyć – mówi profesor Jerzy Smorawiński, specjalista ds. medycyny sportowej.
Przewodniczący komisji medycznej MKOl Arne Ljungqvist mówi o „niepokojących kwestiach" związanych z działalnością laboratorium. Szef komitetu dyscyplinarnego WADA Dick Pound wspomina o jego „małej wiarygodności". Jednym z problemów jest dyrektor moskiewskiej placówki Grigorij Rodczenkow, aresztowany kilkanaście miesięcy temu pod zarzutem dystrybuowania sterydów anabolicznych wśród elity rosyjskich sportowców. Rodczenkow wrócił na stanowisko. Ogłoszono, że doszło do pomyłki, ale w grudniu 2012 w ramach tego samego śledztwa zatrzymano jego siostrę Marinę. Przyznała się do winy – zamiaru sprzedaży niedozwolonych specyfików zawodnikom – i trafiła za kratki.
Kolejne ciosy na laboratorium spadły przed organizowanymi w Moskwie w sierpniu mistrzostwami świata w lekkiej atletyce. Oleg Popow, były trener zdyskwalifikowanej dożywotnio za doping oszczepniczki Łady Czernowej, stwierdził, że placówka jest tylko przykrywką ułatwiającą nielegalne wspomaganie rosyjskich sportowców. Według niego doping jest zawodnikom narzucany systemowo.
– Działacze mówią ci co masz robić i pobierają 50 tysięcy rubli. Jeżeli zapłacisz, laboratorium zajmuje się dostarczaniem konkretnych specyfików i ukrywa pozytywne wyniki testów – zdradził Popow dziennikarzom „Mail on Sunday". W tym samym czasie zawieszony za doping 400-metrowiec Walentin Krugliakow skarżył się rosyjskim mediom, że złapano go, bo nie zapłacił łapówki za wydanie certyfikatu czystości.