Reklama
Rozwiń

Szajba to krążek

Jedynym miłym wspomnieniem po Związku Radzieckim jest dla mnie hokej. Wychowałem się blisko granicy z ówczesnym ZSRR (dziś to granica z Ukrainą). Języka rosyjskiego uczyłem się, oglądając mecze hokejowe radzieckiej ligi i mistrzostwa świata.

Publikacja: 07.02.2014 12:30

Mirosław Żukowski

Mirosław Żukowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Do dziś wiem, że szajba to krążek. A hokej był w ojczyźnie proletariatu religią i ja też stałem się wyznawcą tego Kościoła, bo reprezentacja skoszarowana w dwóch moskiewskich klubach CSKA i Spartaku, prowadzona przez trenerów Anatolija Tarasowa i Arkadija Czernyszowa, grała po prostu pięknie. Jej gwiazdor Anatolij Firsow to był mój Pele.

Oczywiście wiedzieliśmy, że gdzieś za oceanem jest inny, zawodowy hokej i czekaliśmy na starcie dwóch światów. Pierwsze mecze profesjonalistów z NHL z państwowymi zawodowcami z Moskwy to było przeżycie. Mnie Kanadyjczycy zawiedli, ich gra wydawała się bałaganiarska. Rosjanie natomiast to była tiki-taka na lodzie, wszystko przemyślane i zaplanowane.

Pod tym względem nic się nie zmieniło aż do końca.

Na igrzyskach w Albertville (1992) robiłem wszystko, by mieć wolny wieczór i pójść na mecz drużyny Wspólnoty Niepodległych Państw, bo tak nazywała się przejściowa resztówka po imperium. Gdybym chciał, to dałoby się nawet kupić koszulkę, a może nawet medal, bo to był czas, gdy sportowcy z byłego ZSRR rozsprzedawali resztki swej godności, jak nazwała to jedna z gazet. Drużyna prowadzona przez Wiaczesława Bykowa jednak zwyciężyła i grała fantastycznie.

Podziw dla hokeistów ZSRR nie powodował historycznej amnezji, wiedziałem, dla jakiego kraju grają i szybko zrozumiałem, że są mecze ważne inaczej. Najpierw sprawili to Czesi i Słowacy grający wówczas jako wspólna reprezentacja Czechosłowacji. Kiedy w roku 1972 zdobyli w Pradze mistrzostwo świata, cztery lata po zdławieniu „Praskiej Wiosny", byłem z ojcem w Zakopanem. On do rana pił piwo ze Słowakami, których nagle tak wielu pojawiło się na Krupówkach, a ja przekonałem się, że hokej to poważna sprawa. Wiele lat później przeczytałem wywiad z Vaclavem Nedomanskim (pierwszym socjalistycznym uciekinierem do NHL), który powiedział, że jego kolegom przed meczem z ZSRR nie była potrzebna żadna odprawa. Wszyscy wiedzieli – można przegrać z każdym, tylko nie z nimi.?Dziś gwiazdorzy rosyjskiego, czeskiego i słowackiego hokeja zarabiają miliony w NHL. Czesi zdobyli olimpijskie złoto w Nagano (1998), gdzie zawodowcy pierwszy raz pokazali się w pełnym zestawie, bo podpisano z ligą umowę zwalniającą ich na igrzyska. A Rosja czeka od Albertville, by wstać z kolan. Dlatego turniej hokejowy będzie wielką atrakcją igrzysk.

I na koniec wspomnienie sprzed czterech lat, już bez związku z historią, którą mamy w kościach. ?W finale w Vancouver grały drużyny Kanady i USA. W obu krajach była gorączka, ceny biletów biły rekordy. Dla wychowanych na sporcie rozumianym po naszemu kluczowe byłoby pytanie, kto będzie sędziował taki mecz. Ale w Ameryce to nikogo nie obchodziło. Wybrano arbitrów z Kanady, bo byli najlepsi, a na rzecz jednego zadziałało to, że mieszkał w Vancouver i miał blisko do domu. Kanadyjczycy wygrali po morderczym meczu, ?a o sędziach nie napisano ani słowa.

Wyobraźmy sobie, że za dwa tygodnie o złoto grają Rosjanie z Czechami i sędzia główny jest z Soczi... Chyba jednak to wspomnienie z Vancouver też ma coś wspólnego z naszą historią, a taki zawodowy olimpizm polubiłby nawet francuski baron, który 100 lat temu nie pozwalał na sporcie zarabiać.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku