Reklama
Rozwiń

Renault zatruwa Red Bulla

Regulaminowe trzęsienie ziemi wywołało wstrząsy wtórne. Potęga Red Bulla chwieje się w posadach.

Publikacja: 12.03.2014 00:31

Mistrz świata Sebastian Vettel (pierwszy z prawej) pcha w Bahrajnie swój popsuty samochód do garażu

Mistrz świata Sebastian Vettel (pierwszy z prawej) pcha w Bahrajnie swój popsuty samochód do garażu

Foto: AFP

W najbliższy weekend na ulicznym torze Albert Park w Melbourne rusza 65. sezon wyścigowych mistrzostw świata. Najstarsi kibice Formuły 1 nie pamiętają takich nerwów i takiej niepewności.

Regulaminowe zmiany wywróciły ustalony porządek do góry nogami: nowe przepisy techniczne okazały się gigantycznym wyzwaniem dla inżynierów i wiele zespołów otwarcie przyznaje, że samo dotarcie do mety w pierwszych wyścigach sezonu będzie wielkim osiągnięciem.

Nikt nie śpi spokojnie

Dwanaście dni zimowych testów ujawniło tyle niedociągnięć w nowych konstrukcjach, że praktycznie żadna ekipa nie może spać spokojnie. Pionierskie jednostki napędowe – silnik spalinowy 1,6 litra z turbosprężarką i rozbudowanymi systemami odzyskiwania energii kinetycznej i cieplnej, które podnoszą moc o 160 koni mechanicznych – przyprawiają inżynierów o wielki ból głowy.

Przegrzewające się baterie do przechowywania energii, płonące układy wydechowe, kaprysy elektroniki i wiele innych defektów bardzo utrudniły jazdy przygotowawcze.

Przy tylu zmianach technicznych każdy kilometr jest na wagę złota, a tymczasem niektóre ekipy nie zdołały wykonać ani jednej symulacji przejazdu całego wyścigowego dystansu (czyli około 300 km).

Grand Prix Australii będzie dla nich wielką zagadką, bo w tym sezonie wprowadzono limit zużycia paliwa – dystans całych zawodów trzeba pokonać na 100 kilogramach paliwa, podczas gdy do tej pory zbiorniki samochodów mieściły 150–160 kilogramów.

Z wyzwaniem w postaci zaprojektowania i zbudowania całkowicie nowych jednostek napędowych zmierzyło się trzech dostawców. Najlepiej pracę domową odrobił Mercedes, który poza swoim fabrycznym zespołem zaopatruje także McLarena, Williamsa i Force India. Ferrari – czyli fabryczna ekipa – a także Sauber i Marussia plasują się pośrodku, a najwięcej zaległości ma Renault.

Francuskie jednostki napędzają samochody Red Bulla, Lotusa, Toro Rosso i Caterhama. Właśnie te ekipy miały najwięcej awarii podczas zimowych testów, a powszechna uwaga skupiała się naturalnie na Red Bullu: zespole, który w ostatnich latach zdominował Formułę 1 i cztery razy z rzędu zdobywał podwójne mistrzostwo świata, wśród kierowców i konstruktorów.

Znudzeni tą dominacją kibice już węszą zmianę warty na szczycie i można śmiało zakładać, że w pierwszej fazie sezonu obrońcy tytułu wystąpią w roli chłopców do bicia. Sebastian Vettel i nowy w ekipie Daniel Ricciardo rzadko byli w stanie przejechać więcej niż kilka okrążeń z rzędu, a podczas ostatniej sesji testowej w Bahrajnie świat obiegły zdjęcia mistrza, który własnoręcznie pchał swój popsuty samochód w stronę garażu.

Przewaga Mercedesa

– Na początku testów mieliśmy problemy z chłodzeniem, ale poradziliśmy sobie z nimi. Teraz główny problem to nasz partner silnikowy. Nadrobi straty, musi to zrobić. Mamy nadzieję, że dojdzie do tego po powrocie do Europy, w maju – mówi szef Red Bulla Christian Horner. Przedtem trzeba jednak wziąć udział w czterech wyścigach, do których klienci firmy Renault nie są przygotowani – w przeciwieństwie do rywali korzystających z jednostek Mercedesa. – Nie będę zdziwiony, jeśli Mercedes [fabryczny zespół – przyp. red.] zwycięży w Melbourne z przewagą dwóch okrążeń nad resztą stawki – prorokuje Horner.

W poprzednich latach konstruktorzy wpadali co prawda na rewolucyjne pomysły, dające ich samochodom przewagę nad rywalami, ale ogólna koncepcja całego auta pozostawała bez zmian. Teraz mamy zupełnie nowe serce wyścigówki – czyli jednostkę napędową.

Do nowych technologii trzeba się przyzwyczaić i mechanicy zdążyli już odkryć, że rutynowe dotąd czynności, jak wymiana różnych podzespołów, zajmują im o wiele więcej czasu. W trakcie wyścigowego weekendu nie ma go zbyt wiele, zatem każdy problem będzie miał o wiele poważniejsze konsekwencje – nie mówiąc już o defekcie podczas wyścigu, który wyeliminuje kierowcę z walki o punkty.

Właśnie tej nieprzewidywalności brakowało w ostatnich latach. W erze dość stabilnych przepisów samochody stały się praktycznie bezawaryjne i bywały wyścigi, w których do mety nie dojeżdżał tylko jeden czy dwóch kierowców.

Mogą wrócić emocje

Teraz Formuła 1 znów jest poligonem dla nowych, nie do końca sprawdzonych technologii. Umiejętności zawodników pozostaną ważne, ale pierwszym progiem na drodze do sukcesu będzie niezawodność maszyny, przynajmniej w pierwszej fazie sezonu, zanim inżynierowie i dostawcy silników dopracują swoje konstrukcje.

Na razie spokojnie nie śpi nawet Mercedes, czyli faworyt po zimowych testach. – Diabeł tkwi w szczegółach – mówi Andy Cowell odpowiedzialny za przygotowanie jednostek napędowych z logo trójramiennej gwiazdy. – Chodzi o to, co przeoczyliśmy lub czego nie odkryliśmy w czasie testów. Mam nadzieję, że poznaliśmy większość problemów, ale na pewno nie poznaliśmy  wszystkich.

Niezależnie od mizernej formy silników Renault oraz kryzysu w obozie mistrzów świata, nie należy jeszcze ogłaszać wielkiej porażki niedawnej potęgi i fetować sukcesów Mercedesa czy największej niespodzianki zimowych testów – Williamsa. Sezon jest długi i nawet falstart w pierwszych wyścigach nie skreśla niczyich szans na końcowy sukces.

– Niektóre ekipy zmagające się obecnie z problemami nadrobią straty – uważa Stefano Domenicali, szef Ferrari. – Już między pierwszym i drugim wyścigiem sezonu mogą pojawić się zmiany w układzie sił. Na początku najważniejsza będzie niezawodność, bo bez niej nie da się zdobywać punktów.

Nowe przepisy są ogromnym wyzwaniem dla inżynierów, ale fani mogą tylko zacierać ręce. Regulaminowe trzęsienie ziemi, nawet jeśli w ostatecznym rozrachunku nie strąci Red Bulla z tronu, to i tak doda Formule 1 skrzydeł i bardzo potrzebnej pikanterii. Wprowadzi element niepewności i przekona znudzonych kibiców, że do tego sportu wróciły  emocje.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku