W najbliższy weekend na ulicznym torze Albert Park w Melbourne rusza 65. sezon wyścigowych mistrzostw świata. Najstarsi kibice Formuły 1 nie pamiętają takich nerwów i takiej niepewności.
Regulaminowe zmiany wywróciły ustalony porządek do góry nogami: nowe przepisy techniczne okazały się gigantycznym wyzwaniem dla inżynierów i wiele zespołów otwarcie przyznaje, że samo dotarcie do mety w pierwszych wyścigach sezonu będzie wielkim osiągnięciem.
Nikt nie śpi spokojnie
Dwanaście dni zimowych testów ujawniło tyle niedociągnięć w nowych konstrukcjach, że praktycznie żadna ekipa nie może spać spokojnie. Pionierskie jednostki napędowe – silnik spalinowy 1,6 litra z turbosprężarką i rozbudowanymi systemami odzyskiwania energii kinetycznej i cieplnej, które podnoszą moc o 160 koni mechanicznych – przyprawiają inżynierów o wielki ból głowy.
Przegrzewające się baterie do przechowywania energii, płonące układy wydechowe, kaprysy elektroniki i wiele innych defektów bardzo utrudniły jazdy przygotowawcze.
Przy tylu zmianach technicznych każdy kilometr jest na wagę złota, a tymczasem niektóre ekipy nie zdołały wykonać ani jednej symulacji przejazdu całego wyścigowego dystansu (czyli około 300 km).